Ociepliło się. Stopniał śnieg, puścił mróz, a naszym oczom ukazał się krajobraz upstrzony kupami. Psie kupy zaczęły w spokoju odparowywać z miejsc swojego spoczynku tworząc fascynujący krajobraz brązowych gejzerów smrodu. Pytanie brzmi: czy to się nigdy nie skończy? Czy nie dożyjemy czasów, gdy wszyscy właściciele psów będą po nich sprzątać?
Oczywiście sytuacja jest najbardziej denerwująca, gdy w taki gejzer wdepniemy, zwłaszcza gdy mamy podeszwę buta przystosowaną do śniegu i lodu, czyli popularnego "gównołapa", jaki występuje m.in. w traperach. Wtedy zalewa człowieka krew. Trudno się dziwić, że człowiek złorzeczy pod nosem, a czasem nawet nie pod nosem, na wszystkich właścicieli psów, a jego nienawiść do miejskich burków sięga apogeum.
Jednak przypominam, że są właściciele psów, którzy po nich sprzątają. Wiem, że to niecodzienne i mityczne zjawisko, ale zaręczam, że oni naprawdę istnieją. Sama należę do tego grona, dlatego mnie też krew zalewa, gdy ludzie wszystkich wrzucają do jednego worka i uogólniają, że psiarze nie sprzątają po psach, że powinno się zabronić trzymać psy w miastach i tym podobne historie.
Pragnę także nadmienić, że oprócz psich kup, możemy wdepnąć w coś innego, a mianowicie w ludzkie ekskrementy, które walają się po lasach i w pobliżu dzikich parkingów. A oprócz tego zjawiska, można w lesie natknąć się na górę śmieci, wysypanych wprost w kubła zgniłych obierków (dla zwierzątek leśnych) oraz reklamówki spleśniałego chleba (dla ptaszków).
Są jeszcze potłuczone butelki w ilościach hurtowych, papiery po chipsach, puszki po piwie i inne odpady, a raz nawet znalazłam akumulator.
Dlatego jeśli kolejny raz wdepniesz w niemiłą niespodziankę, to zamiast złorzeczyć psiarzom, przypomnij sobie, że ludzie nie dzielą się na niesprzątających po psach i resztę wspaniałego społeczeństwa. Ludzie dzielą się na normalnych obywateli, dla których jest oczywiste, że po psie się sprząta, a śmieci w lesie nie wyrzuca oraz na tych, którzy mają na to wszystko wywalone.