poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Denerwujące teksty psiarzy

 


Denerwujące teksty psiarzy to flagowy temat psich blogów, wypowiem się w tej kwestii i ja. Teksty te zostały zebrane głównie z własnych doświadczeń podwórkowo-spacerowych, ale większość z nich (a może nawet wszystkie) świetnie koreluje z opisywanymi przez wielu blogerów, więc coś musi być na rzeczy. Moim zdaniem nie wszystkie te sformułowania są jakoś szczególnie denerwujące, ale trochę irytują ze względu na częstotliwość padania. Ale ja mam psa dopiero od dwóch lat. Zobaczymy jak to się z czasem rozwinie…

 
1. Piesek czy suczka?
 - Suczka, suczka.
- A to OK.
Choć nie ma to zazwyczaj znaczenia, a w każdym razie nie ma to znaczenia dla Nuk, to zdarza się, że któraś płeć nie toleruje którejś. I chociaż trafniej może byłoby zapytać, czy można podejść do psa, (albo wcale nie próbować podchodzić, jeśli piesek reaguje niewłaściwie na którąś płeć) mnie to pytanie nie denerwuje. Irytuje mnie tylko wtedy, gdy po raz piąty z rzędu zada je w przeciągu tygodnia ta sama osoba w stosunku do tego samego psa. Z taką percepcją strach z domu wychodzić. Pytanie o pieska czy suczkę bywa jednak irytujące w sytuacjach, gdy z jakichś powodów w ogóle nie chcemy, aby obcy pies podchodził do naszego. Nie zawsze i nie wszystkie psy muszą się witać. I nie zawsze powinny. Oczywiście takie pytanie traci również sens, gdy piesek zasuwa już w naszą stronę z prędkością małego bolidu. Ale, ale, niby mnie to nie irytuje, jednakże nieco wbrew moim gustom kupiłam swojej suczce obrożę w kolorze różowym, do której przyczepiłam zawieszkę w kształcie serduszka. Czy to zmniejszyło ilość piesek_czy_suczków? N i e.
 
 
2. On tak ma
To bliźniacze sformułowanie do kultowych „on zawsze” „on tylko”. Ale jeśli on tak ma, że na przykład straszy i burczy na inne psy, obszczekuje albo boi się i ucieka lub atakuje, to nie podchodźcie do psów. Mój też tak miał, ale już nie ma, i nie chcę, żeby znowu miał. Nie wszystkie spokojnie wyglądające, ładnie idące przy nodze psy mają anielską cierpliwość. Mój na przykład, cholera, nie ma.
Są moim zdaniem psy, których się nie da czegoś oduczyć i po prostu tyle w temacie. Mojego psa na przykład nie da się trwale oduczyć skradania. Mogłabym śmiało powiedzieć, że tak ma – skrada się, z tym że nie obwieszczam tego każdej spotkanej osobie. Walczę z tym od dawna i jak na razie skutek jest taki sobie. Jak ktoś nie wierzy, niech podejmie rękawicę i oduczy mi psa skradania.
3. On nic nie zrobi
A to czasami jest bardzo przydatna informacja, zwłaszcza  dla osób, co znają się na komunikacji psiej w równym stopniu, co ja na szyciu, czyli wcale. Zazwyczaj widać po psie pędzącym w nasza stronę, co zamierza zrobić, ale gdyby ktoś się np. wystraszył, to uważam, że lepiej go uspokoić. Można oczywiście zarzucić takiemu stwierdzeniu, że „mój drogi właścicielu pieska, wcale nie wiesz, czy coś zrobi, czy nie zrobi”, ale czy zna ktoś przypadek psa, którego właściciel tak zawołał, po czym pies się rzucił do gryzienia? Wyjątki potwierdzają regułę, ale ja o takim przypadku nie słyszałam. Co innego, gdy pies biegnie do człowieka, a co innego, gdy do drugiego psa, zwłaszcza na smyczy. Gdy taki tekst pada do mnie, gdy idę z Nuk na smyczy, a obcy piesek gna w naszą stronę, zwykle odpowiadam ze spokojem: ale mój niestety zrobi. Ponieważ mój pies na podbiegającego może zareagować różnie. Zazwyczaj jest dobrze, ale znam psy mocno submisywne, które Nuk potrafi przydusić do gleby.
 

Suma summarum, nie wiem, czemu wszystkich tak wkurza to zdanie. Może myślą, że człowieka, w stronę którego biegnie rozpędzony pies, bardziej by uspokoiło: „Panie, wiej pan, bo nie umiem go odwołać!”
 
4. On chce się tylko przywitać
Zazwyczaj tak jest, choć nie powinni mówić tego zdania ludzie, których psy chcą inne zagryźć. No, nie powinni. I kropka. Mój pies na przykład ma nawracający zwyczaj skradania się do innych psów, więc ma zakaz witania obcych psów na smyczy. Rozumiem irytację tym sformułowaniem. To do właścicieli jednego i drugiego psa powinna należeć decyzja, czy będą się „witać” czy nie. Gdy ktoś tak mówi, od razu mam wrażenie, że albo nie panuje nad swoim psem albo zupełnie bagatelizuje niewłaściwe zachowanie swojego psa. Jeśli na przykład piesek, który przybiegnie „się tylko przywitać”, wskoczy Nuce na kark, to musi się liczyć z jej (i moim) opierdzielem, co mam nadzieję wyjdzie mu na dobre, ponieważ takie zachowanie może doprowadzić do jego pogryzienia przez nieco mniej tolerancyjnego psa. Niestety tego zazwyczaj nie rozumie właściciel, który od razu wyjeżdża z tym, że ten mój, to „taki agresywny”. Nie, nie mój jest agresywny, tylko po prostu przestańcie się ze wszystkimi „witać”.
 
5. Proszę zabrać psa
Jak zabrać, to zabrać, tu nie dyskutujemy, tylko zabieramy. Nie wkraczamy w strefy agresywnych psów, reaktywnych psów oraz właścicieli, którzy sobie z jakichś powodów nie życzą towarzystwa naszego psa. Mają do tego prawo, mają często powody i to prawo szanujemy. Zawsze ustępuję z drogi ludziom, którzy mają psy problemowe, zwłaszcza, gdy widzę, że chcą uniknąć kontaktu psów. Nie pcham się na siłę „do piesków”. I nie chcę, by ktoś się pchał do mojego. Nigdy na przykład nie podchodzimy do yorków, bo moja ma niestety fix łowczy na te psiaki. Omijajmy się kulturalnie, proszę. Ustępuję z drogi problemowym ludziom, którzy wszystkiego potrafią się wystraszyć i o wszystko mieć pretensje. Nie pytajcie, jak ich poznaję. Mam instynkt.
 
To zdanie nie jest irytujące w swoim zwykłym kontekście, ale zaczyna człowieka wkurzać, gdy na przykład przychodzi się na psi wybieg, psy podbiegają do siebie i nagle właściciel drugiego krzyczy: „proszę zabrać tego psa!” I tu pada najczęściej ciąg dalszy: bo mój nie chce się bawić, nie lubi psów, nie może się pobrudzić. A psy dopiero do siebie podeszły i nic złego się nie stało ani nic nie wskazuje na jakiś dramat. Jeśli ktoś akurat sam bawi się z psem lub coś ćwiczy, jest to jeszcze zrozumiałe, ale gdy wypowiada takie zdanie znad smartfona, to już niekoniecznie. Cóż, moim zdaniem, jeśli ktoś przychodzi na plac dla psów, do psiego parku czy też na wybieg, a w dodatku puszcza własnego psa luzem, to musi się liczyć z jakąś interakcją z innymi psami. Jeśli psy nie chcą się pozagryzać ani nie wykazują innej formy agresji, to nie widzą powodu, by nakazywać innym ludziom zabranie psa tonem wyższości i oburzenia. Jeśli się boimy o własnego psa, to po prostu lepiej nie przychodzić z nim w takie miejsca.

6. On się chce tylko pobawić…
Mówi właściciel wesołego seterka, owczarka, rotwailerka, który podbiega do nas i naszego psa na smyczy i obskakuje nas wokoło radośnie. A my nijak nie możemy się od niego uwolnić, bo ciągle zaczepia nam psa, więc kręcimy się z tą smyczą wkoło i w końcu łapiemy tamtego psa za obrożę, żeby stanął w miejscu. Szanowni państwo, nie zawsze jest czas i miejsce na zabawę, na przykład chodnik obok ulicy wieczorową porą, i to raczej do właścicieli (obu psów) powinna należeć decyzja o zabawie, a nie do psa.
7. Proszę się nie bać, on nie gryzie…
Z jakichś powodów ludzie, którzy widzą, że gdy ich pies biegnie do mojego, a ja mojego usadzam lub wydaję komendę „równaj”, to się boję ich psa. Nic bardziej mylnego, moi drodzy. Zazwyczaj boję się o ich psa, a konkretnie boję się sytuacji, w której rozpęta się armageddon agresji smyczowej, co może się skończyć nie najlepiej dla obu psów. Osobom posiadającym psa, który nie gryzie (ale na przykład podbiega z impetem, skacze drugiemu na głowę, kopuluje), przypominam, że jednak inni mogą mieć gryzące psy, które nie będą tego znosić w spokoju. Dlatego lepiej niech psy witają się bez smyczy, na bezpiecznym terenie, w kontrolowanych warunkach. Nie chcę nikogo krytykować, sama mam psa, który najchętniej pognałby za wszystkim, co się rusza i podczołgał się do każdego psa, by na niego skoczyć znienacka. I choć ostatnio Nuk nabrała trochę ogłady, to wierzcie mi, wiem, jak trudno kontrolować/wyeliminować takie zachowanie. Mimo trudności naprawdę musimy to robić, by nie wydarzyło się nieszczęście.
8. Dobrze mu tak, może się nauczy nie podchodzić
Powiedział mi kilka razy właściciel namolnego psa, zazwyczaj pan w średnim wieku, gdy moja przydusiła do ziemi wpadającego na nią zwierzaka. Oczywiście, na pewno się nauczy, jak w końcu któryś pies go pogryzie. Nie wiem skąd pomysł, że moja suczka ma sama siebie uczyć takiego zachowania oraz uczyć cudze psy. Może ja, cholera, nie chcę, żeby ona uczyła inne psy nie skakania na nią poprzez przyduszanie ich do ziemi. Wojowaliśmy z wieloma problemami „łowczymi” i takie coś nie jest mi do niczego potrzebne. A zatem, drogi właścicielu , naucz sam swojego psa, czego tam chcesz, nie zostawiaj nauki innym psom, bo możesz się przeliczyć. 
9.  Jaki agresywny…
Usłyszałam parę razy od ludzi, których psy podbiegły szczekając do mojego, zaczepiły i uciekły lub właściciel je odciągnął w ostatniej chwili. A mój zaczął oczywiście odstawiać cyrk na smyczy, bo chciał za nimi pognać. Nie wiem, czy kiedykolwiek widzieli atak naprawdę agresywnego psa i czy odróżniają frustrację od agresji i mnie to nie interesuje. Po prostu trzymajcie psa po swojej prawej stronie, blisko przy nodze, a zaręczam, że spokojnie się miniemy bez kontaktu. Taki tekst puszczony przez psiarza nawet nie do mnie, tylko gdzieś w przestrzeń, naprawdę mnie denerwuje, ponieważ krzywdząco ocenia mojego psa, a to jego pies go zaczepił.
10. „Jaki grzeczny” albo „nic się nie słucha”
 
„Jaka ona posłuszna, nie to co mój, mój to ma charakter”, słyszę czasami, gdy Nuk zawróci w miejscu jak rażona prądem na moje zawołanie. Jest to tekst, który totalnie nie bierze pod uwagę wpływu człowieka na zachowanie psa. Ludzie ogłaszają, że pies po prostu jest mądry i grzeczny (a to się właścicielowi trafiło!), z góry zakładając, że szkolenie nie ma tu nic do rzeczy i umniejszając tym samym rolę szkolenia jako takiego.  Jednakże z drugiej strony, gdy coś nam nie wyjdzie, na przykład przywołanie zaszwankuje, pies ogłuchnie, albo spojrzy na mnie z wyrazem pyska: „no this time”, to słyszę „tyle szkolenia, a i tak nie słucha”. Idąc tym tokiem rozumowania, szkolenie nie działa, bo pies, gdy jest posłuszny, to przecież jest taki grzeczny sam z siebie, ale za to gdy się nie słucha, to znaczy, że szkolenie nie pomogło… Przy czym mówimy o tym samym psie. Krótko mówiąc, lepiej iść na ryby.
 
 
Resume:

 
Tego typu teksty psiarzy powtarzane jak mantra przy każdym spotkaniu są denerwujące zwłaszcza wtedy, gdy po prostu nie mamy ochoty wchodzić w interakcje z właścicielem ani jego psem.  A nie musimy mieć ochoty i nie musimy poddawać się presji „witania się piesków”. W takiej sytuacji nie ma dla nas znaczenia, czy to pies czy suczka i czy chce się przywitać, i że nie gryzie. Jeśli ktoś ma ochotę podejść, to niech spyta, czy może podejść. Jeśli ktoś szuka sposobności do rozmowy, to może iść na psią łączkę, gdzie na pewno znajdzie ludzi (i psy) chętnych do wymiany poglądów. Jeżeli chodzi o psio-psie kontakty, to wolę, żeby się ludzie w to nie wtrącali. Nie zdarzyło mi się na przykład mieć problemu z psami, które podbiegają samopas. Najczęściej problem tworzy się na drugim końcu smyczy, a przybiera postać szarpnięcia lub odciągania, a wtedy ani dla mnie, ani dla mojego psa nie ma znaczenia czy piesek, czy suczka, że nie gryzie, że się chce pobawić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Agresja łowcza

    Agresja psów ma wiele przyczyn, począwszy od niewłaściwej socjalizacji, złych doświadczeń, przez lęki, obronę terytorium,...

Najchętniej czytane