czwartek, 22 listopada 2018

Jak się bronić przed atakiem psa?

W Polsce jest notowanych coraz więcej pogryzień. Ciągle słyszy się o kolejnym ataku agresywnego psa na człowieka. Nowelizacja kodeksu karnego nakłada większe kary na właścicieli psów za niedopilnowanie zwierzęcia. Wszyscy rzucili się na temat i grzmią o wielkich karach za wyprowadzanie psa bez smyczy i kagańca. Lecz sprawcami pogryzień rzadko bywają „psy na spacerze bez smyczy i kagańca”. Jak realnie uniknąć ataku psa? Zrobić „żółwika”? Dlatego dziś będzie o tym, w jakich sytuacjach może się zdarzyć atak psa i co należy robić, gdy atakuje nas pies. Ale przede wszystkim będzie o tym, co zrobić, żeby zminimalizować prawdopodobieństwo ataku.

Metoda „żółwik” polega na tym, że gdy zaatakuje nas pies, powinniśmy zwinąć się w kłębek na ziemi, osłonić dłońmi kark i czekać, aż pies przestanie nas gryźć. Czyli, zaatakowany musi zachować zimną krew, pamiętać o odpowiednim spleceniu rąk, osłonięciu uszu, brzucha, głowy, musi mieć czas paść na kolana i się zwinąć. Drugim znanym sposobem obrony przed atakującym psem jest „bądź jak drzewo” - należy stanąć nieruchomo bokiem do psa i na niego nie patrzeć. To łatwiejsze do wykonania, bo po prostu się zatrzymujemy i stoimy. Na pierwszy rzut oka te dwa sposoby wydają się być racjonalne. Jednak te metody nie uchronią nas przed atakiem, a tylko pomogą zminimalizować jego skutki, to znaczy pies być może nie rozszarpie nam gardła. Rozjuszony pies, który jest już w fazie ataku, nie wyhamuje na widok żółwika. Przeciwnie, jego ofiara się zmniejszy, co go bardziej ośmieli,  oraz wykona manewr, którego prawdopodobnie jeszcze nie widział, co z pewnością go nie uspokoi.  Zatrzymanie się w miejscu i unikanie wzroku psa z pozoru wygląda na bardziej racjonalne, ale tak  jak w sytuacji powyżej, również nie zatrzyma ataku. Pies na nas skoczy i albo się przewrócimy, albo i tak się poruszymy. Niestety prawda jest taka, że w momencie prawdziwego agresywnego ataku nie mamy zbyt wielu opcji. Dlatego pamiętajmy, że „żółwik” i „bądź jak drzewo” nie powtrzymają ataku psa, ale służą temu, by zminimalizować skutki pogryzienia. Jeśli pies już atakuje, nie mamy z nim za dużych szans, zwłaszcza gdy jesteśmy mikrej postury lub gdy zaatakowane jest dziecko. Uważam, że wmawianie ludziom, zwłaszcza dzieciom, że w ten sposób ochronią się przed agresywnym atakiem psa i będą bezpieczni, jest niepoważne.
Pomóc może nam wiedza o zachowaniu psów oraz wiedza, jak sami powinniśmy się zachować, żeby nie dopuścić do ataku ani nie narażać się na atak.
Pamiętam, jak w komentarzach pod artykułem o pogryzieniu dziecka przez wałęsającego się psa ktoś napisał z sarkazmem, że niby co, to teraz wszyscy mają się znać na psim zachowaniu, żeby pieseczka uspokoić? I niby co, to wina dziecka pewnie była? I że wredne kundle trzeba wybić, i że właścicieli do pierdla, itd. i itp.
Odpowiem zupełnie poważnie, oczywiście że tak, nic nie stoi na przeszkodzie, by nauczyć się co nieco o psach, skoro tyle ich mieszka obok nas. Nadmiar wiedzy jeszcze nikogo nie zabił. To tak jakby powiedzieć, po co uczyć dzieci bezpiecznego przechodzenia przez jezdnię, skoro chodzą z rodzicami za rączkę. Ale co, gdy przyjdzie kiedyś dzień, że będą musiały pójść same? Czy komukolwiek taka wiedza może zaszkodzić? Co stoi na przeszkodzie, by nauczyć się paru rzeczy o zwierzętach, które towarzyszą ludziom na każdym kroku, a spotkać je można praktycznie wszędzie? Czy tak trudno zrozumieć, że tu nie chodzi o dobro niedopilnowanego, agresywnego psa ani jego właściciela, ale o nasze dobro. Dla własnego dobra, lepiej nauczyć się bezpiecznie przechodzić przez jezdnię i dowiedzieć czegoś o zachowaniu psów.
W starciu z potężnym psem dziecko, a często też dorosły człowiek, nie ma dużych szans, i musi zdawać sobie z tego sprawę, żeby unikać niebezpieczeństwa.
Dlatego, najlepiej nie sprowokować ataku.
Rzadko się zdarza, że psy atakują agresywnie człowieka ot tak sobie, od razu i tak, by pogryźć. Więc jeśli widzimy z daleka jednego lub kilka dużych psów, a w pobliżu nie ma właściciela, lepiej zejść im z drogi zawczasu. Jeśli psy biegną w naszym kierunku, a my mamy szansę dojść do jakiejś bramy lub wspiąć się na drzewo – musimy spróbować. Jeśli stoimy pośrodku niczego, lepiej się po prostu bardziej oddalić. Im dalej od nas jest pies, tym mniejszą zwraca na nas uwagę.
 
Nie uciekajmy (nie machajmy rękami, nie wrzeszczmy na psa). Spokój nas może uratować. Spokój.
Jeżeli pies biegnie do nas szczekając, to jeszcze nie znaczy, że atakuje. Chce nas odstraszyć. Trzeba się zatrzymać, poszukać jakiejś osłony. Torby, ogrodzenia, ławki. Spróbować wycofać się tyłem, przejść za jakąś barierkę, ławkę, rzucić psu siatkę z zakupami: może zainteresuje się jedzeniem. W tym momencie przydaje się metoda „bądź jak drzewo”, ale później trzeba się spokojnie wycofać. Można zacząć coś do psa mówić spokojnym, miłym głosem, o ile umiemy mówić spokojnie w takiej sytuacji. Nie można uciekać przed siebie. Gdy zaczniemy uciekać, pies zacznie nas gonić i nawet jeśli początkowo chciał nas tylko odstraszyć, w tym wypadku może nas pogryźć. Przypominam, że ludzie biegają znacznie wolniej niż psy.
Psy często szczekając obiegają człowieka. Nie okręcajmy się wtedy, nie pokrzykujmy, nie machajmy rękami i nogami. W ten sposób nakręcamy psa bardziej lub straszymy go bardziej, co raczej może sprowokować atak niż mu zapobiec. Stójmy spokojnie, złapmy spokojny kontakt wzrokowy z psem (ale stojąc, a nie pochylając się w kierunku psa, bez uporczywego wpatrywania się mu w oczy). Jeśli pies się trochę uspokoi, odwróci na chwilę głowę, obliże się, ziewnie, opuści lekko ogon, my też odetchnijmy głęboko, spróbujmy się rozluźnić. Pies to odczyta jako zakończenie konfrontacji. Uspokajamy się wzajemnie.
Jeśli nie boimy się psów, możemy okazać siłę postawą: stajemy na wprost psa, wyprostowani, nie schylamy się, nie robimy kroku w przód (ani w tył), co najwyżej stajemy szerzej na nogach, patrzymy na psa. Możemy wyciągnąć przed siebie rękę w geście „stop” – często psy rozumieją ten gest. Taka postawa może zatrzymać psa biegnącego w naszym kierunku, wybić go z fazy ataku. Energia psa spada, pies zaczyna myśleć. Może uznać, że nie ma co się z nami mierzyć, bo nie damy sobie w kaszę dmuchać.
Ta metoda jest zarezerwowana dla ludzi, którzy mają do czynienia z psami na co dzień, wiedzą co nieco o psiej komunikacji, dobrze odczytują sygnały uspokajacie, no i nie boją się psów. To znaczy, nawet jeśli wystrasza się ataku, to umieją się opanować i zachować zimną krew.
Metody tej nie polecam ludziom, którzy boją się psów, bo im to nie wyjdzie (nie uda się oszukać psa mową ciała) oraz dzieciom, bo nie są silniejsze od psa i pies się nie wycofa. Dla osób, które nie lubią psów, boją się psów, nie chcą mieć do czynienia z psami, ważne jest, by wiedziały, kiedy pies może nas zaatakować.
 
Sytuacje, w których pies może nas naprawdę agresywnie zaatakować
Obcy pies może zaatakować w następujących przypadkach:
 
1.       Gdy wejdziemy na jego teren bez właściciela.
Niektóre psy mają silnie rozwinięty zmysł stróżowania, inne były specjalnie uczone agresywnego bronienia posesji. Ludzie często kupują psy właśnie po to, by nikogo nie wpuszczały na swój teren. Musimy pamiętać, że nie zawsze są to ludzie odpowiedzialni, potrafią na przykład zostawić otwartą bramę, a teren przed bramą, to także teren psa. Omijajmy otwarte bramy z siedzącymi w nich psami szerokim łukiem, przejdźmy na druga stronę ulicy, nie patrząc nawet na psa. Albo zawróćmy i idźmy inną drogą.
 
2.       Gdy zaczniemy psa drażnić przez siatkę, a on znajdzie sobie wyjście.
Zdarza się, że dzieci dotykają ogrodzeń, siatek, wkładają jakieś kije albo próbują głaskać psa przez bramę. Nie pozwalajmy na to. Dla psa to nie zabawa. Pies pilnuje obejścia, a wy jesteście dla niego intruzem. No i czasami ludzie mają taką fantazję, że rozjuszą psa, bo jest za siatką. A w siatce dziura, którą pies zna. Nie róbmy tego. To jest wykrocznie i podlega karze grzywny do 1000 zł.
 
3.       Gdy podejdziemy zbyt blisko psa na łańcuchu lub w kojcu.
Pies na łańcuchu lub w kojcu ma ograniczoną przestrzeń i terytorium, więc strzeże go jeszcze bardziej. Pies nie może stamtąd uciec, musi więc stanąć do konfrontacji. Poza tym, ma tam jedzenie i wodę oraz swoje miejsce, do których broni dostępu. Często może to być pies nie nawykły do kontaktu z ludźmi, a zwłaszcza z dziećmi. Może być zupełnie dziki. Znam sytuacje, że sami właściciele podawali psu jedzenie, przepychając miskę kijem i kijem odciągali ją do napełnienia.
Ta sytuacja dotyczy też psów uwiązanych przed sklepem, które mogą być wystraszone albo po prostu nie tolerować obcych.
 
4.       Gdy spotkamy wygłodniałą sforę psów.
Na przykład, jeśli ktoś trzyma kilka psów luzem na posesji, na której rzadko bywa. Lub jeśli psy uciekły i zbiły się w sforę. Psy są głodne i mają rzadki kontakt z człowiekiem. Próbują szukać jedzenia na własną łapę. Mogą nas potraktować zarówno jako intruza, jak i źródło pokarmu (zwłaszcza osoby niskie, wystraszone). Nie idźmy w stronę takich wałęsających się psów. Zgłośmy przypadek na policję, straż miejską, eko-patrol.
 
5.       Gdy wystraszymy psa.
Każdy pies, nawet ten idący grzecznie obok właściciela na smyczy, zaskoczony nagłym klepnięciem w zadek lub pogłaskaniem po głowie, się przestraszy. Pytanie, co z tym strachem zrobi dalej. Jedne psy nic nie zrobią, inne spróbują uciec, ale niektóre mogą się odgryźć. Zaskoczony będzie też właściciel i nie zdąży zatrzymać psa. Nie wyciągajmy rąk do obcych psów bez zapytania właściciela.
 
Kiedy nasz własny pies może ugryźć:
1.       Gdy mu zabieramy jedzenie lub inny zasób.
Jeśli pies ma skłonność do obrony zasobów. A my go nie oduczyliśmy tej skłonności. I teraz on sobie nie życzy, żeby np. dziecko gmerało mu w misce albo odbierało zabawkę. Taki pies może też bronić dostępu do nas innym ludziom i psom.
2.       Gdy wyrządzimy mu krzywdę.
Zazwyczaj pies wie, że niechcący nadepnęliśmy mu na łapę i nie odgryzie nam za to nogi. Ale celowe kopnięcie psa, wbicie mu szpilki, uderzenie kijem, może sprowokować atak. Nawet jeśli do tej pory ktoś z domowników krzywdził psa i uchodziło mu to na sucho, miarka może się przebrać. Panuje czasem przekonanie, że to „mój pies i wolno mi wszystko z nim zrobić, a on nie ma prawa warknąć, ani gryźć ręki, co go karmi”. Jeśli tak uważacie, lepiej oddajcie psa w dobre ręce, bo nie zasługujecie na posiadanie psa, a poza tym, prosicie się o krzywdę.
 
3.       Gdy jest rozjuszony.
Na przykład przez innego psa, który ujada za płotem. Gdy wtedy próbujemy uspokoić psa, możemy oberwać rykoszetem. Niechcący – to znaczy pies wcale nie chce nas ugryźć, po prostu gryzie na oślep. Gdy rozdzielamy walczące psy. Naprawdę wierzcie, pies nie wie, kto go odciąga, ani nie zwraca na to uwagi. Nie czuje też w ferworze walki bólu. Popularne odciąganie za ogon może skutkować pogryzieniem, bo pies umie się obrócić i dosięgnąć nas zębami. Podobnie rzecz ma się z odciąganiem trzymając za szelki lub obrożę. Rozdzielanie walczących psów to w ogóle bardzo trudna sprawa, a ze wszystkich możliwych środków, najlepiej spróbować złapać psa za tylne nogi, uważając by się nie odwinął (bo umie). Jeśli psy są podobnych gabarytów, lepiej nie mieszać się do bójki, chyba, że jest naprawdę niedobrze. Bicie psa, wsadzanie kija w pysk, podduszenie i tym podobne metody mogą skutkować tylko pogryzieniem osoby rozdzielającej.
4.       Gdy weźmiemy do domu dorosłego psa, którego nie znamy.
I nie znając jego zwyczajów, charakteru, temperamentu próbujemy od razu narzucić mu swoją wolę i zasady krzycząc, zastraszając czy naruszając przestrzeń, ale też prowokując do szaleńczej zabawy. Pamiętajmy, że abyśmy mogli zaufać psu, pies musi zaufać nam. Dajmy sobie i zwierzęciu czas na nawiązanie relacji. Potem będziemy walczyć na niby i tarzać się po dywanie.
     5.        Gdy zostawimy dziecko samo z psem.
Inaczej może wyglądać relacja pies-dziecko, gdy dorosły jest w pobliżu, a inaczej gdy dziecko jest samo z psem. Po pierwsze dziecko może psu dokuczyć (bo rodzic nie widzi). Po drugie pies może potraktować dziecko brutalnie (bo rodzic nie widzi). Pies może mieć znacznie mniejszą więź z dzieckiem, zwłaszcza z małym, niż się nam wydaje. Może w nim widzieć konkurencję albo zagrożenie, a w skrajnym przypadku nawet ofiarę. Nie można zostawiać dziecka samego z psem.
Jak wygląda atak psa?
Wydaje nam się, że pies, który ujada, zamierza nas zaatakować. Boimy się szczekających i warczących psów. Czasem mamy powody się bać, ale zazwyczaj pies, który szczeka lub warczy daje nam komunikat: odejdź, ja tu pilnuję, boję się ciebie, spadaj, oddal się. „Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje”. A pies, który dużo szczeka, rzadko kiedy gryzie.
Zwykle szczekanie nie poprzedza niebezpiecznego ataku. Pies, który chce zaatakować, może podbiec po cichu, napięty, z podniesionym ogonem, może mieć zjeżoną sierść, patrzy wprost na nas, czasem szczerzy kły. Pies, który może zaatakować stoi naprzeciw nas, patrzy na nas, nie unika wzroku. Atak następuje szybko, często bezdźwięcznie lub z warknięciem. Dopiero w trakcie gryzienia pies może wydawać różne gardłowe dźwięki. To zrozumiałe, że drapieżnik nie chce, byśmy się zorientowali, że zamierza nas zaatakować. Uważajmy na ciche, czujne psy z wyprostowaną sylwetką i bystrym spojrzeniem.
Często pies po prostu podbiega od tyłu i dziab w łydkę. Nie jest to atak zagrażający życiu, ale ugryzienie boli. Nie wchodząc w bliższe tłumaczenie, dlaczego pies tak zrobił (a najczęściej się na tym nie zastanawiamy), odwróćmy się bokiem do niego i stójmy w miejscu. Gdy spróbujemy odejść, znowu nas dziabnie. Trzeba poczekać, aż sam odejdzie. A potem poszukać właściciela, zgłosić do straży, zobaczyć dowód na szczepienie lub udać się do szpitala. Najgorsze co możemy zrobić zaraz po ugryzieniu, to odpędzanie, machanie kijem i jakiś ogólny breakdance. Pies może ponownie nas zaatakować.
 
Resume
Oczywiście trudno czasem się zorientować, czy pies chce nas zaatakować, czy po prostu jest pewny siebie. Dlatego nie zaczepiajmy obcych psów, nie podnośmy na nie kija, nie cmokajmy na nie. Te, co na nas szczekają, zignorujmy. Gdy pies atakuje naprawdę i zamierza nam zrobić krzywdę, osłońmy miękkie narządy, brzuch, głowę, szyję. Pamiętajmy, że w momencie ataku mamy małe szanse na wyjście bez szwanku, a „żółwik” i „drzewo” to nie żadna magia i cudów nie zdziałają. Nie unikniemy dzięki tym sposobom ataku agresywnego psa. Nie jesteśmy wcale bezpieczni robiąc „żółwika”, a tym bardziej nie jest bezpieczne dziecko. „Właściwie się zachować, gdy atakuje pies” to nie znaczy skulić się na ziemi, to znaczy - nie pogorszyć sytuacji swoim zachowaniem. Uczmy dzieci bezpiecznych zachowań, ale też unikania zagrożenia, nie bagatelizujmy, ale i nie przejaskrawiajmy zagrożeń ze strony psów. Uczmy się sami o zachowaniu tych zwierząt, bo żyją wśród nas i mamy większe szanse spotkać się oko w oko z psem niż ze słoniem. Na nasze szczęście.
Poruszyłam tylko sam wierzchołek tematu postępowania w przypadku ataku psa. Proszę o potraktowanie tego postu jako zachęty do dalszego zgłębiania wiedzy na temat agresji psów i metod radzenia sobie w sytuacji ataku. Obejrzyjcie filmiki - zawsze lepiej to zobaczyć na ekranie niż na żywo. Edukujcie otoczenie. Im więcej  wiemy, im baczniej sami obserwujemy psy, tym jesteśmy bezpieczniejsi w kontaktach z nimi.

1 komentarz:

Agresja łowcza

    Agresja psów ma wiele przyczyn, począwszy od niewłaściwej socjalizacji, złych doświadczeń, przez lęki, obronę terytorium,...

Najchętniej czytane