W Polsce jest notowanych coraz
więcej pogryzień. Ciągle słyszy się o kolejnym ataku agresywnego psa na
człowieka. Nowelizacja kodeksu karnego nakłada większe kary na właścicieli psów
za niedopilnowanie zwierzęcia. Wszyscy rzucili się na temat i grzmią o wielkich
karach za wyprowadzanie psa bez smyczy i kagańca. Lecz sprawcami pogryzień
rzadko bywają „psy na spacerze bez smyczy i kagańca”. Jak realnie uniknąć ataku
psa? Zrobić „żółwika”? Dlatego dziś będzie o tym, w jakich sytuacjach może się zdarzyć
atak psa i co należy robić, gdy atakuje nas pies. Ale przede wszystkim będzie o
tym, co zrobić, żeby zminimalizować prawdopodobieństwo ataku.
Metoda „żółwik” polega na tym, że
gdy zaatakuje nas pies, powinniśmy zwinąć się w kłębek na ziemi, osłonić dłońmi
kark i czekać, aż pies przestanie nas gryźć. Czyli, zaatakowany musi zachować
zimną krew, pamiętać o odpowiednim spleceniu rąk, osłonięciu uszu, brzucha,
głowy, musi mieć czas paść na kolana i się zwinąć. Drugim znanym sposobem
obrony przed atakującym psem jest „bądź jak drzewo” - należy stanąć nieruchomo
bokiem do psa i na niego nie patrzeć. To łatwiejsze do wykonania, bo po prostu
się zatrzymujemy i stoimy. Na pierwszy rzut oka te dwa sposoby wydają się być
racjonalne. Jednak te metody nie uchronią nas przed atakiem, a tylko pomogą zminimalizować
jego skutki, to znaczy pies być może nie rozszarpie nam gardła. Rozjuszony
pies, który jest już w fazie ataku, nie wyhamuje na widok żółwika. Przeciwnie,
jego ofiara się zmniejszy, co go bardziej ośmieli, oraz wykona manewr, którego prawdopodobnie
jeszcze nie widział, co z pewnością go nie uspokoi. Zatrzymanie się w miejscu i unikanie wzroku
psa z pozoru wygląda na bardziej racjonalne, ale tak jak w sytuacji powyżej, również nie zatrzyma
ataku. Pies na nas skoczy i albo się przewrócimy, albo i tak się poruszymy.
Niestety prawda jest taka, że w momencie prawdziwego agresywnego ataku nie mamy
zbyt wielu opcji. Dlatego pamiętajmy, że „żółwik” i „bądź jak drzewo” nie
powtrzymają ataku psa, ale służą temu, by zminimalizować skutki pogryzienia. Jeśli
pies już atakuje, nie mamy z nim za dużych szans, zwłaszcza gdy jesteśmy mikrej
postury lub gdy zaatakowane jest dziecko. Uważam, że wmawianie ludziom,
zwłaszcza dzieciom, że w ten sposób ochronią się przed agresywnym atakiem psa i
będą bezpieczni, jest niepoważne.
Pomóc może nam wiedza o
zachowaniu psów oraz wiedza, jak sami powinniśmy się zachować, żeby nie dopuścić
do ataku ani nie narażać się na atak.
Pamiętam, jak w komentarzach pod
artykułem o pogryzieniu dziecka przez wałęsającego się psa ktoś napisał z
sarkazmem, że niby co, to teraz wszyscy mają się znać na psim zachowaniu, żeby
pieseczka uspokoić? I niby co, to wina dziecka pewnie była? I że wredne kundle
trzeba wybić, i że właścicieli do pierdla, itd. i itp.
Odpowiem zupełnie poważnie,
oczywiście że tak, nic nie stoi na przeszkodzie, by nauczyć się co nieco o
psach, skoro tyle ich mieszka obok nas. Nadmiar wiedzy jeszcze nikogo nie
zabił. To tak jakby powiedzieć, po co uczyć dzieci bezpiecznego przechodzenia
przez jezdnię, skoro chodzą z rodzicami za rączkę. Ale co, gdy przyjdzie kiedyś
dzień, że będą musiały pójść same? Czy komukolwiek taka wiedza może zaszkodzić?
Co stoi na przeszkodzie, by nauczyć się paru rzeczy o zwierzętach, które
towarzyszą ludziom na każdym kroku, a spotkać je można praktycznie wszędzie?
Czy tak trudno zrozumieć, że tu nie chodzi o dobro niedopilnowanego, agresywnego
psa ani jego właściciela, ale o nasze dobro. Dla własnego dobra, lepiej nauczyć
się bezpiecznie przechodzić przez jezdnię i dowiedzieć czegoś o zachowaniu psów.
W starciu z potężnym psem dziecko, a często też dorosły człowiek, nie
ma dużych szans, i musi zdawać sobie z tego sprawę, żeby unikać niebezpieczeństwa.
Dlatego, najlepiej nie
sprowokować ataku.
Rzadko się zdarza, że psy atakują
agresywnie człowieka ot tak sobie, od razu i tak, by pogryźć. Więc jeśli
widzimy z daleka jednego lub kilka dużych psów, a w pobliżu nie ma właściciela,
lepiej zejść im z drogi zawczasu. Jeśli psy biegną w naszym kierunku, a my mamy
szansę dojść do jakiejś bramy lub wspiąć się na drzewo – musimy spróbować. Jeśli
stoimy pośrodku niczego, lepiej się po prostu bardziej oddalić. Im dalej od nas
jest pies, tym mniejszą zwraca na nas uwagę.
Nie uciekajmy (nie machajmy rękami, nie wrzeszczmy na psa). Spokój nas może uratować. Spokój.
Jeżeli pies biegnie do nas
szczekając, to jeszcze nie znaczy, że atakuje. Chce nas odstraszyć. Trzeba się
zatrzymać, poszukać jakiejś osłony. Torby, ogrodzenia, ławki. Spróbować wycofać
się tyłem, przejść za jakąś barierkę, ławkę, rzucić psu siatkę z zakupami: może
zainteresuje się jedzeniem. W tym momencie przydaje się metoda „bądź jak
drzewo”, ale później trzeba się spokojnie wycofać. Można zacząć coś do psa mówić
spokojnym, miłym głosem, o ile umiemy mówić spokojnie w takiej sytuacji. Nie
można uciekać przed siebie. Gdy zaczniemy uciekać, pies zacznie nas gonić i
nawet jeśli początkowo chciał nas tylko odstraszyć, w tym wypadku może nas
pogryźć. Przypominam, że ludzie biegają znacznie wolniej niż psy.
Psy często szczekając obiegają
człowieka. Nie okręcajmy się wtedy, nie pokrzykujmy, nie machajmy rękami i
nogami. W ten sposób nakręcamy psa bardziej lub straszymy go bardziej, co raczej
może sprowokować atak niż mu zapobiec. Stójmy spokojnie, złapmy spokojny kontakt
wzrokowy z psem (ale stojąc, a nie pochylając się w kierunku psa, bez
uporczywego wpatrywania się mu w oczy). Jeśli pies się trochę uspokoi, odwróci na
chwilę głowę, obliże się, ziewnie, opuści lekko ogon, my też odetchnijmy
głęboko, spróbujmy się rozluźnić. Pies to odczyta jako zakończenie
konfrontacji. Uspokajamy się wzajemnie.
Jeśli nie boimy się psów,
możemy okazać siłę postawą: stajemy na wprost psa, wyprostowani, nie schylamy
się, nie robimy kroku w przód (ani w tył), co najwyżej stajemy szerzej na
nogach, patrzymy na psa. Możemy wyciągnąć przed siebie rękę w geście „stop” –
często psy rozumieją ten gest. Taka postawa może zatrzymać psa biegnącego w
naszym kierunku, wybić go z fazy ataku. Energia psa spada, pies zaczyna myśleć. Może uznać, że nie ma co się z
nami mierzyć, bo nie damy sobie w kaszę dmuchać.
Ta metoda jest zarezerwowana dla
ludzi, którzy mają do czynienia z psami na co dzień, wiedzą co nieco o psiej komunikacji,
dobrze odczytują sygnały uspokajacie, no i nie boją się psów. To znaczy, nawet
jeśli wystrasza się ataku, to umieją się opanować i zachować zimną krew.
Metody tej nie polecam ludziom, którzy
boją się psów, bo im to nie wyjdzie (nie uda się oszukać psa mową ciała) oraz dzieciom,
bo nie są silniejsze od psa i pies się nie wycofa. Dla osób, które nie lubią
psów, boją się psów, nie chcą mieć do czynienia z psami, ważne jest, by
wiedziały, kiedy pies może nas zaatakować.
Sytuacje, w których pies może nas
naprawdę agresywnie zaatakować
Obcy pies może zaatakować w
następujących przypadkach:
1. Gdy
wejdziemy na jego teren bez właściciela.
Niektóre psy mają
silnie rozwinięty zmysł stróżowania, inne były specjalnie uczone agresywnego
bronienia posesji. Ludzie często kupują psy właśnie po to, by nikogo nie
wpuszczały na swój teren. Musimy pamiętać, że nie zawsze są to ludzie odpowiedzialni,
potrafią na przykład zostawić otwartą bramę, a teren przed bramą, to także
teren psa. Omijajmy otwarte bramy z siedzącymi w nich psami szerokim łukiem,
przejdźmy na druga stronę ulicy, nie patrząc nawet na psa. Albo zawróćmy i
idźmy inną drogą.
2. Gdy
zaczniemy psa drażnić przez siatkę, a on znajdzie sobie wyjście.
Zdarza się, że
dzieci dotykają ogrodzeń, siatek, wkładają jakieś kije albo próbują głaskać psa
przez bramę. Nie pozwalajmy na to. Dla psa to nie zabawa. Pies pilnuje obejścia,
a wy jesteście dla niego intruzem. No i czasami ludzie mają taką fantazję, że
rozjuszą psa, bo jest za siatką. A w siatce dziura, którą pies zna. Nie róbmy
tego. To jest wykrocznie i podlega karze grzywny do 1000 zł.
3. Gdy
podejdziemy zbyt blisko psa na łańcuchu lub w kojcu.
Pies na
łańcuchu lub w kojcu ma ograniczoną przestrzeń i terytorium, więc strzeże go
jeszcze bardziej. Pies nie może stamtąd uciec, musi więc stanąć do
konfrontacji. Poza tym, ma tam jedzenie i wodę oraz swoje miejsce, do których broni
dostępu. Często może to być pies nie nawykły do kontaktu z ludźmi, a zwłaszcza
z dziećmi. Może być zupełnie dziki. Znam sytuacje, że sami właściciele podawali psu
jedzenie, przepychając miskę kijem i kijem odciągali ją do napełnienia.
Ta sytuacja
dotyczy też psów uwiązanych przed sklepem, które mogą być wystraszone albo po
prostu nie tolerować obcych.
4. Gdy
spotkamy wygłodniałą sforę psów.
Na przykład, jeśli
ktoś trzyma kilka psów luzem na posesji, na której rzadko bywa. Lub jeśli psy
uciekły i zbiły się w sforę. Psy są głodne i mają rzadki kontakt z człowiekiem.
Próbują szukać jedzenia na własną łapę. Mogą nas potraktować zarówno jako intruza,
jak i źródło pokarmu (zwłaszcza osoby niskie, wystraszone). Nie idźmy w stronę
takich wałęsających się psów. Zgłośmy przypadek na policję, straż miejską, eko-patrol.
5. Gdy
wystraszymy psa.
Każdy pies,
nawet ten idący grzecznie obok właściciela na smyczy, zaskoczony nagłym
klepnięciem w zadek lub pogłaskaniem po głowie, się przestraszy. Pytanie, co z
tym strachem zrobi dalej. Jedne psy nic nie zrobią, inne spróbują uciec, ale
niektóre mogą się odgryźć. Zaskoczony będzie też właściciel i nie zdąży
zatrzymać psa. Nie wyciągajmy rąk do obcych psów bez zapytania właściciela.
Kiedy nasz
własny pies może ugryźć:
1. Gdy
mu zabieramy jedzenie lub inny zasób.
Jeśli pies ma skłonność do obrony
zasobów. A my go nie oduczyliśmy tej skłonności. I teraz on sobie nie życzy,
żeby np. dziecko gmerało mu w misce albo odbierało zabawkę. Taki pies może też
bronić dostępu do nas innym ludziom i psom.
2. Gdy
wyrządzimy mu krzywdę.
Zazwyczaj pies wie, że niechcący
nadepnęliśmy mu na łapę i nie odgryzie nam za to nogi. Ale celowe kopnięcie
psa, wbicie mu szpilki, uderzenie kijem, może sprowokować atak. Nawet jeśli do
tej pory ktoś z domowników krzywdził psa i uchodziło mu to na sucho, miarka
może się przebrać. Panuje czasem przekonanie, że to „mój pies i wolno mi
wszystko z nim zrobić, a on nie ma prawa warknąć, ani gryźć ręki, co go karmi”.
Jeśli tak uważacie, lepiej oddajcie psa w dobre ręce, bo nie zasługujecie na
posiadanie psa, a poza tym, prosicie się o krzywdę.
3. Gdy
jest rozjuszony.
Na przykład przez innego psa, który
ujada za płotem. Gdy wtedy próbujemy uspokoić psa, możemy oberwać rykoszetem.
Niechcący – to znaczy pies wcale nie chce nas ugryźć, po prostu gryzie na
oślep. Gdy rozdzielamy walczące psy. Naprawdę wierzcie, pies nie wie, kto go
odciąga, ani nie zwraca na to uwagi. Nie czuje też w ferworze walki bólu. Popularne
odciąganie za ogon może skutkować pogryzieniem, bo pies umie się obrócić i
dosięgnąć nas zębami. Podobnie rzecz ma się z odciąganiem trzymając za szelki
lub obrożę. Rozdzielanie walczących psów to w ogóle bardzo trudna sprawa, a ze
wszystkich możliwych środków, najlepiej spróbować złapać psa za tylne nogi,
uważając by się nie odwinął (bo umie). Jeśli psy są podobnych gabarytów, lepiej
nie mieszać się do bójki, chyba, że jest naprawdę niedobrze. Bicie psa,
wsadzanie kija w pysk, podduszenie i tym podobne metody mogą skutkować tylko pogryzieniem
osoby rozdzielającej.
4. Gdy
weźmiemy do domu dorosłego psa, którego nie znamy.
I nie znając jego zwyczajów,
charakteru, temperamentu próbujemy od razu narzucić mu swoją wolę i zasady krzycząc,
zastraszając czy naruszając przestrzeń, ale też prowokując do szaleńczej zabawy.
Pamiętajmy, że abyśmy mogli zaufać psu, pies musi zaufać nam. Dajmy sobie i
zwierzęciu czas na nawiązanie relacji. Potem będziemy walczyć na niby i tarzać się
po dywanie.
5. Gdy zostawimy dziecko samo z psem.
Inaczej może wyglądać relacja pies-dziecko, gdy dorosły jest w pobliżu, a inaczej gdy dziecko jest samo z psem. Po pierwsze dziecko może psu dokuczyć (bo rodzic nie widzi). Po drugie pies może potraktować dziecko brutalnie (bo rodzic nie widzi). Pies może mieć znacznie mniejszą więź z dzieckiem, zwłaszcza z małym, niż się nam wydaje. Może w nim widzieć konkurencję albo zagrożenie, a w skrajnym przypadku nawet ofiarę. Nie można zostawiać dziecka samego z psem.
Jak wygląda atak psa?
Wydaje nam się, że pies, który ujada,
zamierza nas zaatakować. Boimy się szczekających i warczących psów. Czasem mamy powody się bać, ale zazwyczaj pies,
który szczeka lub warczy daje nam komunikat: odejdź, ja tu pilnuję, boję się
ciebie, spadaj, oddal się. „Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje”. A pies, który
dużo szczeka, rzadko kiedy gryzie.
Zwykle szczekanie nie
poprzedza niebezpiecznego ataku. Pies,
który chce zaatakować, może podbiec po cichu, napięty, z podniesionym ogonem,
może mieć zjeżoną sierść, patrzy wprost na nas, czasem szczerzy kły. Pies,
który może zaatakować stoi naprzeciw nas, patrzy na nas, nie unika wzroku. Atak
następuje szybko, często bezdźwięcznie lub z warknięciem. Dopiero w trakcie
gryzienia pies może wydawać różne gardłowe dźwięki. To zrozumiałe, że drapieżnik
nie chce, byśmy się zorientowali, że zamierza nas zaatakować. Uważajmy na
ciche, czujne psy z wyprostowaną sylwetką i bystrym spojrzeniem.
Często pies po prostu podbiega od
tyłu i dziab w łydkę. Nie jest to atak zagrażający życiu, ale ugryzienie boli. Nie
wchodząc w bliższe tłumaczenie, dlaczego pies tak zrobił (a najczęściej się na
tym nie zastanawiamy), odwróćmy się bokiem do niego i stójmy w miejscu. Gdy
spróbujemy odejść, znowu nas dziabnie. Trzeba poczekać, aż sam odejdzie. A
potem poszukać właściciela, zgłosić do straży, zobaczyć dowód na szczepienie
lub udać się do szpitala. Najgorsze co możemy zrobić zaraz po ugryzieniu, to
odpędzanie, machanie kijem i jakiś ogólny breakdance. Pies może ponownie nas
zaatakować.
Resume
Oczywiście trudno czasem się
zorientować, czy pies chce nas zaatakować, czy po prostu jest pewny siebie. Dlatego
nie zaczepiajmy obcych psów, nie podnośmy na nie kija, nie cmokajmy na nie. Te,
co na nas szczekają, zignorujmy. Gdy pies atakuje naprawdę i zamierza nam
zrobić krzywdę, osłońmy miękkie narządy, brzuch, głowę, szyję. Pamiętajmy, że w
momencie ataku mamy małe szanse na wyjście bez szwanku, a „żółwik” i „drzewo”
to nie żadna magia i cudów nie zdziałają. Nie unikniemy dzięki tym sposobom ataku
agresywnego psa. Nie jesteśmy wcale bezpieczni robiąc „żółwika”, a tym bardziej
nie jest bezpieczne dziecko. „Właściwie się zachować, gdy atakuje pies” to nie
znaczy skulić się na ziemi, to znaczy - nie pogorszyć sytuacji swoim
zachowaniem. Uczmy dzieci bezpiecznych zachowań, ale też unikania zagrożenia, nie
bagatelizujmy, ale i nie przejaskrawiajmy zagrożeń ze strony psów. Uczmy się sami
o zachowaniu tych zwierząt, bo żyją wśród nas i mamy większe szanse spotkać się
oko w oko z psem niż ze słoniem. Na nasze szczęście.
Poruszyłam tylko sam wierzchołek tematu postępowania w przypadku ataku psa. Proszę o potraktowanie tego postu jako zachęty do dalszego zgłębiania wiedzy na temat agresji psów i metod radzenia sobie w sytuacji ataku. Obejrzyjcie filmiki - zawsze lepiej to zobaczyć na ekranie niż na żywo. Edukujcie otoczenie. Im więcej wiemy, im baczniej sami obserwujemy psy, tym jesteśmy bezpieczniejsi w kontaktach z nimi.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń