Drakońskie kary za wyprowadzanie
psa bez smyczy i kagańca, nawet 5000 zł za psa bez smyczy, nowe przepisy,
wysokie mandaty za psa bez smyczy i kagańca.
Takie wieści obiegły Internet,
ponieważ od 15 listopada 2018 roku w kodeksie wykroczeń obowiązują nowe przepisy
dotyczące zwierząt. Informacje te nieco dezinformują, ponieważ w znowelizowanym
kodeksie wykroczeń nie jest wcale napisane, że te kary są za wyprowadzenie psa
bez smyczy i kagańca, ale jest odniesienie do „zwykłych lub nakazanych (przypis red. uchwałą rady miasta)
środków ostrożności”. Pojęcie „agresywny pies bez smyczy” jest odmieniane przez
wszystkie przypadki, a w komentarzach wrze. Przeciwnicy psów w sferze
publicznej ruszyli do boju i wytoczyli ciężkie działa hipotetycznych pań Ań i
Teres, które wprost nie mogą wyjść z domu ze swymi dziećmi i od kilku lat nie
chodzą na spacer, gdyż nękane są przez „agresywne psy bez smyczy”. To znaczy
nie wiadomo, czy chodzi o agresywne, ale o te podbiegające. A właściwie nawet nie
o podbiegające, ale o chodzące luzem. No w każdym razie chodzi o te psy.
Co tymczasem mówi kodeks wykroczeń? Mówi tak:
"Art. 77. § 1. Kto nie
zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu
zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo
karze nagany.
§ 2. Kto dopuszcza się czynu określonego w § 1
przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo
dla życia lub zdrowia człowieka, podlega
karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany"
"Zwykłych lub nakazanych środków bezpieczeństwa", czyli nakazanych w poszczególnych miastach, i tak na przykład w Warszawie nakazano (8 lutego 2018), co następuje:
3. Na terenach przeznaczonych do
wspólnego użytku psy powinny być wyprowadzane na smyczy, a zwierzęta agresywne
lub mogące stanowić zagrożenie dla otoczenia, również w kagańcach i pod opieką
osób, które zapewnią sprawowanie nad nimi kontroli.
4. Dopuszcza się zwolnienie psa
ze smyczy przy spełnieniu warunków określonych ustawą z dnia 21 sierpnia 1997
r. o ochronie zwierząt tj. gdy pies jest oznakowany w sposób umożliwiający
identyfikację właściciela lub opiekuna i właściciel lub opiekun sprawuje
kontrolę nad psem. Zwalniając psa ze smyczy należy mieć na względzie
bezpieczeństwo ludzi, innych zwierząt i uczestników ruchu drogowego.
5. Zabrania się pozostawiania bez
codziennego dozoru psów i innych zwierząt w obrębie nieruchomości
niezamieszkanych. "Dziennik Urzedowy Województwa Mazowieckiego – 12 – Poz.
1968
I teraz tak: znowelizowano kodeks wykroczeń, podniesiono grzywnę za niedopuszczalne niedopilnowanie psa, zwłaszcza agresywnego. Słusznie, należy tym działaniom przyklasnąć, ponieważ niefrasobliwość właścicieli w tym przypadku może stanowić zagrożenie dla osób postronnych. Jednak wywołanie wojny zwolenników i przeciwników psów jako efekt uboczny, to już zupełnie inna sprawa.
Psy w
przestrzeni publicznej to temat rzeka. Oczywiście, pełna zgoda, jest wielu
nieodpowiedzialnych właścicieli. Pogryzienia zdarzają się od czasu do czasu,
ale mam niejasne przeczucie, że więcej pogryzień ma miejsce w domu i przez
własne psy, i dotyczy dzieci wkładających psu palec do oka. Zaraz po nich są
pogryzienia przez psy uciekające przez niedostatecznie zabezpieczone ogrodzenie
lub psy urywające się z łańcucha.
Kogo by tu użreć....? |
Niemniej psy
gryzą, mają zęby i mogą stanowić
niebezpieczeństwo, zwłaszcza dla ludzi, którzy się ich panicznie boją. Z drugiej strony prawdopodobieństwo, że ktoś wyjdzie na spacer z agresywnym psem bez smyczy jest
bardzo niewielkie. Dlaczego? Otóż jeśli ktoś już wychodzi z psem na spacer, to
jest zazwyczaj świadomy jego możliwości i nie dopuszcza do biegania luzem agresywnego psa. Niestety problem stanowią psy, "które nie gryzą, ale podbiegają". Nie każdy sobie życzy, żeby obcy pies do niego podbiegał, a ja nie życzę sobie żeby mój pies do kogoś podbiegał. Powiedzmy sobie szczerze, pies, który doskakuje do każdego człowieka na swojej drodze albo biega sobie po tęczy poza wzrokiem właściciela, nie powinien chodzić bez smyczy lub linki. Jednakże mówieniu o 1000zł, 5000 zł grzywny, a nawet więzienie za takiego psa to nieporozumienie. Dlaczego? Bo to trudne do udowodnienia, bo słowo przeciw słowu, bo ktoś kogoś może chcieć, mówiąc kolokwialnie wrobić. Poza tym, zdarzają się sytuacje prowokowania psa, na przykład w mojego kiedyś ktoś zaczął rzucać szyszkami, a tu mamy drugi biegun:
"Art. 78. Kto przez
drażnienie lub płoszenie doprowadza zwierzę do tego, że staje się
niebezpieczne, podlega karze ograniczenia
wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany". (w tym samym
kodeksie, punkt niżej)
Co oczywiście trudno udowodnić, bo słowo przeciw słowu itd... Przede wszystkim jednak pojęcie
"agresywny pies bez smyczy" jest zależne od interpretacji i widzimisię
pojedynczego człowieka. Znaczy się, w opinii ogółu ludzkości królują się
uogólnienia, np. yorki agresywne jak wiadomo nie są, tylko tak słodko szczekają
i są takie odważne, że ujadają na wielkiego psa. No i dobermany (oraz inne
amstaffy, owczarki niemieckie, kaukaskie, niepotrzebne skreślić) to oczywiście
czysta agresja, nawet jak spojrzy spode łba, to człowiekowi ciary po plecach
wędrują. Są też wredne, nieogarnięte kundle, których ludzie nie życzą sobie w
swoim towarzystwie, bo wiadomo z góry, że wredne i nieogarnięte. I teraz tacy
ludzie interpretują prawo i mówią, że psy agresywne muszą być na smyczy i w kagańcu.
Których psów znaczy się to konkretnie dotyczy? Tych, które mają na koncie
pogryzienia i reagują agresją na ludzi, tych, które wystraszone przez
rowerzystę szczekną za nim dwa razy, czy tych, które szczekają na całego, ale
"proszę się nie bać, on nie gryzie"? No i które to nieagresywne? Te,
co jeszcze nikogo nie ugryzły? Te, co wcale nie szczekają, i są spokojne, ale
ich gabaryty powodują, że ewentualne pogryzienie skończyłoby się na oiomie? Te,
co szczekają i może i dziabną w łydkę, ale ich gabaryty wywołują uśmiech. Słowa
"pod kontrolą" stwarzają podobny zamęt.
Krótko mówiąc, każdy może dostać
mandat, w zależności od interpretacji.
Druga rzecz, jeśli już np. widzę,
że agresywny pies jest luzem, to co? Wzywam straż? Policję? A służby
natychmiast materializują się pod wskazanymi współrzędnymi, zanim właściciel
odejdzie w siną dal? A może proszę właściciela, aby sam dobrowolnie zgłosił się
na policję i uiścił stosowny mandat?
Trzecia rzecz, załóżmy, że
trafiam z psem na psiofoba, który w ogóle boi się psów i nie chce, by jakiś
kundel obok niego przechodził luzem. Uznaje więc, że mój pies jest: luzem i
agresywny. Wzywa policję i tłumaczy sytuację, że wiecie, agresywny, bez smyczy,
rzucił się na mnie, ledwo się obroniłem. Jak z takim czymś walczyć?
Cicho, udajemy relaks dla niepoznaki |
Resume:
Jak tę ustawę i zaostrzenie kar,
nomen omen, ugryźć - nie wiem. Czy puszczać psa w kagańcu, bez smyczy, czy na smyczy i bez
kagańca. Czy założyć, że jest agresywny, bo sprowokowany, cholera go wie, to
tylko pies, nie wiem, jak się zachowa, gdyby ktoś w niego rzucił kamieniem. Czy
może założyć długą smycz i niech biega luzem, ale na smyczy? Zdaje się, że po prostu trzeba zdać się na zdrowy rozsądek. Mam nadzieję, że ustawa skłoni do przemyślenia sprawy nie tylko przez świadomych, ale też nieświadomych możliwości swoich psów właścicieli.
A jak to się ma do
niezabezpieczonych naprawdę agresywnych psów na posesjach, których pół wsi się
boi, ale nikt chyba nie zgłasza lub nikt nie reaguje, bo dopiero w obliczu tragedii robi się rwetes i larum?
Jak to się ma do wiedzy społeczeństwa na temat psów? Ludzie nic nie wiedzą na temat tych zwierząt, choć żyją one obok nas od wieków. Rodzice uczą dzieci niewłaściwych reakcji, ucieczki, krzyczenia i strachu, zachowywania się jak ofiara. Ludzie nie chcą się niczego nauczyć, bo to "właściciel psa ma psa zabezpieczyć, bo wina właściciela, bo nie muszę nic wiedzieć o kundlach." Ale co, jeśli nie możemy liczyć na właściciela? Co, jeśli staniemy twarzą w twarz z agresywnym zwierzęciem? Co nam wtedy po tym, czyja to wina? Czy dla nas samych nie przydałaby się nam jednak ta wiedza? Naprawdę wiedza nie boli i jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W przeciwieństwie do niewiedzy.
Idę sobie ostatnio z psem bez smyczy. Smycz niosę w ręku. Wokół żywego ducha. Tylko 3 wiejskie burki, spokojne, miłe no i mój. Obok zatrzymuje się samochód policyjny, swoją drogą co on tam robił? i słyszę: Proszę zapiąć psa. No to przywołanie, pies podchodzi, zapinam. A pan policjant na to: A tamte? Odpowiadam: to nie moje. I samochód odjeżdża. I co Wy na to. Mój biedny pies musi chodzić na smyczy, bo wyszedł na spacer ze swoją Panią, a tamte pieski mają sielskie, anielskie spacery...
OdpowiedzUsuńPrzepisy dotyczą wszystkich, ale ich egzekwowanie zależy od tego, czy się organom chce czy też nie. Albo czy im się to opłaca. I przez analogię, gdyby to Twój pies kogoś dziabnął w kostkę, to Ty byś odpowiadała, ale gdyby któryś z tamtych psiaków kogoś dziabnął, to szukaj wiatru (czyli właściciela) w polu. Nikt by się do psa nie przyznał i po sprawie
UsuńBardzo rzadko zdarza się, że za naszego pupila dostaniemy mandat, no ale niestety czasami zdarza się. Nie mamy możliwości tego zmienić bo to jest po prostu zwierzak. Jeśli już trafi nam się taki mandat to nie ma co zwlekać i poprzez https://zaplacmandat.pl/ lepiej go opłacić. Wtedy mamy pewność, że nasze konto wykroczeń jest po prostu czyste.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Trochę innych tekstów już jest :)
OdpowiedzUsuń