Smycz automatyczna jest
kupowana bardzo często z uwagi na kilka cech, które początkującemu właścicielowi psa
wydają się bardzo ważne - nie plącze się, ma duży zasięg, pies może iść
przed nami nie ciągnąc i nie musimy za nim włazić na trawę, ewentualnie w błoto
czy krzaki. Jest to też smycz, którą cenią sobie właściciele, którzy nigdy nie
spuszczają psów ze smyczy, gdyż daje psom niejako namiastkę wolności.
Jednak wielu właścicieli psów uważa tego typu smycze za ZŁO i nie dają się przekonać żadnej argumentacji jej zwolenników. Prawda, jak to zwykle bywa, leży po środku. Smycz sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła; zależy jak jej używamy.
Wokół smyczy
typu flexi narosło wiele historii: że psy na niej nauczyły się ciągnąć, że oderwały
sobie łapę, że właścicielowi nie udało się zatrzymać psa przed ulicą, że nikt nie umie jej poprawnie używać. Smycz ma
zarówno zagorzałych przeciwników, jak i widzianych podczas każdego spaceru zwolenników.
Z mojej perspektywy, jako właściciela psa reaktywnego, smycz typu flexi jest trochę
dobra, a trochę zła. Zależy kto, jak i gdzie jej używa.
Wróciłam do flexi całkiem
niedawno, obecnie używam sporadycznie i tylko w bardzo konkretnych sytuacjach.
W zasadzie używam smyczy flexi tylko w celach szkoleniowych. Moim zdaniem w
przypadku psa typu Nuk, tylko tak się sprawdza. A to dlatego, że smycz ta
oprócz zalet ma także:
WADY:
Po pierwsze, smycz automatyczna
niewłaściwie używana naprawdę może mocno poranić, nie tylko właściciela i jego
psa, ale też wszystkich naokoło. Niewidoczna w półmroku linka lub czarna taśma,
może być przyczyną kolizji z rowerzystą czy rolkarzem, zwłaszcza, jeśli
rozpościera się w poprzek drogi rowerowej. Zabawy dwóch psów na smyczach
automatycznych mogą się źle skończyć.
Po drugie, w terenie miejskim
pies wcale nie powinien iść 5 metrów przed właścicielem ani 5 metrów za nim,
tylko obok, gdyż inaczej naraża siebie i innych na niebezpieczeństwo. Przy tak
rozciągniętej flexi nie mamy nad psem żadnej kontroli, może nagle przepakować
na drugą stronę jezdni lub wpaść pod koła samochodu i nie zdążymy zareagować. Smycz
automatyczna wprawdzie automatycznie się rozwija, ale żeby się zwinęła musimy
podejść do psa lub pies do nas. Nie ma jak na razie przycisku ściągającego psa
w naszą stronę.
Po trzecie, pies na źle używanej smyczy
automatycznej uczy się, że może łazić, gdzie mu się podoba, czyli de facto nie
nauczy się ładnego spacerowania przy właścicielu, który nieumiejętnie używa tej
smyczy. Moim zdaniem nie ma to za wiele wspólnego z powszechnym przekonaniem,
że pies na flexi uczy się ciągnąć. Sama smycz się do tego nie przyczynia, gdyż
jej opór jest niewielki. Chodzi tu raczej o to, że pies nie wie, gdzie ta smycz
się właściwie kończy ani jak bardzo tym razem właściciel pozwoli mu się
oddalić.
A poza tym może się poplątać w krzakach.
Sytuacja spreparowana, czyli co się stanie, gdy pozwolimy psu wleźć w krzaki |
Po czwarte, czas reakcji na
sytuację zagrożenia, przynajmniej mój, czasami jest za długi w stosunku do
czasu reakcji psa. Zwykła smycz po prostu zatrzyma psa, automatyczna rozwinie
się co najmniej metr dalej niż byśmy chcieli.
Po piąte, zgrzyt mechanizmu przy
niektórych modelach sprawia, że ścina mi się białko w oczach. Ale to ma dwie
strony - dla psa może to być sygnał uwarunkowania komendy „stop”.
Po szóste, z uwagi na prawa
fizyki, łatwiej zapanować nad obiektem, którego środek ciężkości jest bliżej
nas. Im dalej od nas znajduje się masa, tym więcej siły musimy włożyć w jej
opanowanie. Gdy mówimy o maltańczyku, nie ma to dużego znaczenia, ale taki owczarek
niemiecki na flexi to już bardzo konkretna masa. Spróbujcie przenieść
pięciokilowy kamień w rękach, a spróbujcie na szpadlu. Poza tym, w temacie
fizyki pozostając, pies biegnący na flexi to nie tylko masa, ale masa razy
prędkość, czyli pęd. Moment zatrzymania psa o dużym pędzie wynikającym z dużej
prędkości spowoduje wyrwanie ręki ze stawu z większym prawdopodobieństwem niż
gdyby pies nie zdążył się rozpędzić. O ile utrzymamy w ręce smycz.
Po siódme, gwałtowne zatrzymanie rozpędzonego psa na takiej smyczy może się skończyć dla niego ciężkim urazem, nawet jeśli stosujemy szelki, nie mówiąc już o obroży czy kolczatce.
Żeby nie było, moim zdaniem smycz
automatyczna ma też zalety, a oto i one:
ZALETY:
Po pierwsze, jeśli idziemy po
łące, pies może sobie swobodnie eksplorować teren, a my nie musimy za nim
włazić w kretowisko. Odpowiednio używana pozwala też na przejście po mieście na
luźnej smyczy (w tym wypadku na blokadzie - naprawdę jest tam taki przycisk, co
blokuje to ustrojstwo na stałe, żeby się nie rozwijało)
Po drugie, ta smycz nie plącze
się psu pod nogami, o ile jest naprężona i pies po prostu spaceruje. Wszelkie
zabawy i gonitwy na flexi niosą duże zagrożenie.
Po trzecie, mogę jej użyć do
celów szkoleniowych, a konkretnie do nauczenia psa chodzenia bez smyczy w
pobliżu mnie, oraz do ignorowania rowerzystów, wiewiórek i innych obiektów,
które pies mój ganiał.
Po czwarte, ma przycisk blokujący
jej rozciąganie, czyli w mieście można jej używać jak zwykłej, krótkiej smyczy
(tylko czemu nikt tak nie robi!)
Zatem używać czy nie?
Łatwo można zauważyć, że wady i
zalety tej smyczy zależą w dużej mierze od jej umiejętnego stosowania przez
właściciela oraz od charakterku psa, którego zamierzamy do niej przyczepić.
Innymi słowy, smycz sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła, choć moim zdaniem
daje za dużo możliwości niewłaściwego użytkowania ludziom, którzy mają w
głębokim poważaniu innych oraz ich psy.
Z moich osobistych doświadczeń z
używaniem flexi, muszę powiedzieć, że nie lubię stosować tej smyczy głównie
dlatego, że mój pies nie za bardzo się do tego nadaje. Ba, mój mocno reaktywny,
lękliwy pies z agresją smyczową, jest wręcz książkowym przykładem psa, który
nie powinien chodzić na flexi. Nie jest to oczywiście wina samej smyczy jako
takiej. Niemniej dopóki psiak nie nauczył się prawidłowo chodzić na luźnej
smyczy, dopóki nie przestał ujadać za każdym samochodem, wyrywać mi ręki na
widok każdego psa, dopóty nie chodził na flexi. Kropka. Obecnie korzystając z
tego wynalazku przestrzegam kilku ważnych zasad. Otóż nie pozwalam na
rozciąganie całej smyczy w tzw. mieście. Po chodniku pies idzie obok i
zazwyczaj z prawej strony, a smycz jest zablokowana na długości około metra. W
sytuacjach lekkiego pobudzenia trzymam palec na przycisku stop, w sytuacjach
dużego pobudzenia, przycisk stop jest zablokowany na stałe. W miejscach, gdzie
jest spokojnie, w lesie, parku, na łące, pozwalam psu na łażenie dalej ode mnie
nie kontrolując za pomocą flexi, tylko wydając polecenia. Wygląda to tak, jak
spacer bez smyczy, tylko w trudnym środowisku, czyli tam, gdzie nie mogę jej
puścić całkowicie luzem. Od czasu do czasu przywołuję psa, zatrzymuję, każę iść
wolniej lub z prawej czy lewej strony. Niektórzy uważają, że nadmiernie
kontroluję psa, zamiast po prostu dać mu wąchać krzaczki, ale dzięki tym
działaniom uczę Nuk, że ma się trzymać blisko mnie, nawet jak czuje swobodę i
gdy się dzieje pierdylion rzeczy obok nas. Uczy się reagować na komendy w
dużych rozproszeniach, w obecności szczekających psów, wrzeszczących dzieci,
trąbiących samochodów i rolkarzy przejeżdżających tuż obok. Nie zaryzykowałabym
jeszcze puszczenia jej luzem w takich warunkach. Jednak rozumiem ludzi, którzy
lubią tego typu smycze. Gdybym miała spokojnego psa bez fiksacji na innych
psach, być może też miło by mi się korzystało z flexi.
A może linka?
Ktoś powie, że lepsza jest linka.
I tak, i nie. Linka jest lepsza do uczenia psa samokontroli i przywołania, gdy
jest puszczony luzem w terenie, gdzie jest mało ludzi, czyli łąki, lasy,
jeziora. Natomiast w miejscach o dużym nasyceniu ruchu, typu parki, deptaki
itd., lepiej sprawdzi się smycz automatyczna. Nie muszę jej zbierać z ziemi,
chować do plecaka, zamieniać na drugą smycz, nikt nie przejedzie po niej
rowerem ani nie nadepnie, nie upaprze mi się w błocie i nie rozprowadzi kupy na
całej długości. I nie zwraca takiej uwagi jak moja oczojebna, pomarańczowa
linka długości 15 m.
Po drugiej stronie barykady – czyli flexi źle stosowana
To co najbardziej mnie denerwuje
we flexi, to sposób jej użytkowania przez ogromną większość właścicieli piesków
(zwłaszcza malutkich). Chodzi o te wszystko sytuacje, gdy chcemy się minąć z
psem, ale nie ma jak, bo on biega po całej szerokości chodnika. Jednakże,
zauważcie, nie ma całkowitej swobody, tylko gdy już podbiegnie do mojego psa,
właściciel szarpie go znienacka do tyłu. U mojego psa wyzwala to chęć gonitwy i
kończy się atakiem agresji smyczowej. Nienawidzę tego.
Gdy pies na flexi idzie za nami,
a właściciel zapomniał nacisnąć przycisk stop. Na przykład mijamy ładnie
pieska, idziemy szybkim krokiem, Nuk w miarę ignoruje, nie rzuca się, ale nagle
zerka w tył, przystaje i zaczyna skradanie. Bo za plecami piesek startuje jej
do ogona. Naprawdę na flexi da się kontrolować psa. Jeśli ktoś wkłada wysiłek,
by minąć waszego psa, jeśli widzicie, że pies z trudem was ignoruje, jeśli
właściciel ciągnie swojego psa prawie na siłę, by się od was oddalić, a jeśli
nawet nic takiego nie ma miejsca, to nie puszczajcie swojego psa za tym drugim.
To bardzo niekomfortowa sytuacja dla obu zwierząt.
Używanie flexi i kolczatki. Jest
to coś, co przyprawia mnie od dreszcze. Staram się zawsze jakoś pomóc takim
psom i powiedzieć właścicielom, że mogą zrobić krzywdę swojemu zwierzęciu.
Strasznie trudno rozmawia się z kimś, kto używa kolczatki, a już w zestawie z
flexi, to prawdziwy koszmar. Zwykle ci właściciele mówią, że inaczej nie
utrzymają swojego psa. Nie utrzymają i już. Ani na zwykłej obroży, ani na
szelkach, ani w ogóle bez kolczatki się nie da. Nawet, jeśli Burek waży 15 kg. A może chociaż bez flexi? Nie, nie będą
przecież wchodzić za psem na wszystkie trawniki.
Nie ma za dużego sensu używanie
flexi, jeśli mamy ciężkiego psa, który lubi sobie pogonić kota, a jednocześnie
sami mamy mało siły. Takie akcje kończą się albo wyrwaniem smyczy z ręki, albo ręki
z barku, albo lecimy na łeb na szyję w klasycznym padzie siatkarskim kurczowo trzymając
się smyczy.
Resume:
Jaka jest flexi, każdy widzi. Ma
kilka wad i kilka zalet. Umiejętnie stosowana jest naprawdę fajnym narzędziem.
Lecz stosowana bez wyobraźni jest przyczyną wnerwu wielu właścicieli tzw.
reaktywnych psów. Nie każdy pies powinien chodzić na flexi. Jest to smycz dla
spokojnych, nieszczekliwych i niewyrywających się psów. Przy psie o masie powyżej
40 - 50 kg (zależy jaką masą my sami dysponujemy) musimy pamiętać, że nie mamy nad
nim kontroli na flexi. Taki pies musi reagować na polecenia i być bardzo
spokojny, bo ta smycz jest w tym wypadku tylko atrapą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz