wtorek, 23 kwietnia 2019

Jak psa wychowasz, takiego masz

czyli
 
To wszystko twoja wina, drogi właścicielu
 
Można śmiało powiedzieć, nie przeprowadzając nawet szczegółowych badań, że zdanie tytułowe pojawia się statystycznie najczęściej w kontekście wychowania psów, agresji psów, pogryzień przez psy i tego typu tematów. "Pies jest nieposłuszny, bo właściciel sobie nie radzi. Pies jest agresywny, to wina właściciela". Są to zdania wygłaszane przez różnorakie samozwańcze wyrocznie, które wiedzą wszystko najlepiej i wiedzą też oczywiście, że jeśli pies zachowuje się niewłaściwie, to znaczy, że ma właściciela idiotę, który tak go wychował. Przy czym nie ma tu znaczenia nic innego, np. cechy psa, genetyka, doświadczenia psa ani nawet powód takiej, a nie innej reakcji. Po prostu, jeśli pies nie zachowuje się tak, jak ludzkie otoczenie oczekuje, to znaczy, że właściciel go nie wychował. Pies zaatakował dziecko – widać właściciel źle traktował psa. Pies rzuca się na przechodniów – winny właściciel psa. I moje ulubione (bo mnie dotyczące J), pies ma agresję smyczową – bo właściciel ściąga i napina smycz, w ogóle zachowuje się nerwowo, przez co pies przejmuje jego stan. Niestety, gdyby wszystko to było takie proste, to nie byłoby potrzeby hodowania psów rasowych, chyba że tylko ze względu na wygląd, bowiem każdego psa dałoby się ukształtować w taki sposób, by był idealny.
 

Jak się jednak okazuje, pies nie jest rzeczą ani maszyną, ani prostym organizmem o dwóch zwojach nerwowych, lecz na tyle skomplikowanym zwierzęciem, że mówimy w jego przypadku o pamięci, osobowości, cechach charakteru, popędach. I nie, nie jest prawdą, ze psy gryzą grzeczne dzieci tylko dlatego, że zostały źle wychowane przez swych właścicieli. Często robią to w wyniku konkretnego zachowania dzieci i w sytuacjach bezpośrednio przez nie sprowokowanych. Niemała część pogryzień zachodzi w rodzinie i dotyczy dzieci, którym nie wytłumaczono skutecznie, żeby nie drażnić psa, nie kopać psa, nie ciągnąć za ogon, nie znęcać się nad psem.
Oczywiście istnieją ludzie, którzy kupując psa, chcą mieć „ostrego” stróża, agresywnego obrońcę itp. I starają się taki stan rzeczy osiągnąć, ucząc psa agresywnego zachowania. Oczywiście są też psy, które całe życie spędzają w kojcu lub na łańcuchu, w rezultacie czego w ogóle nie są przystosowane do życia na wolności. Takie psy stanowią prawdziwe  zagrożenie, gdy na przykład uda im się dać dyla z tego kojca. Trudno tu jednak mówić o jakimkolwiek wychowywaniu psa i jakimkolwiek pozytywnym wpływie właściciela na zwierzę. Taki pies może być zwierzęciem w zasadzie zdziczałym i zachowuje się zgodnie z instynktem drapieżcy - więc tak, może zaatakować człowieka.
Jednakże zakładając, że jesteśmy zwykłymi właścicielami psa, którego sobie kupiliśmy lub adoptowaliśmy, oraz że się nim właściwie opiekujemy, że nie bijemy, że nie drzemy się na niego, ale wręcz przeciwnie, szkolimy pozytywnie, chodzimy na szkolenia, warsztaty, seminaria; zakładając, że robimy to wszystko, by wychować psa odpowiednio, to i tak nie mamy pewności, co z psa wyrośnie. Nie ma żadnej pewności, żadnej gwarancji i choćbyśmy nie wiem jak dobrymi opiekunami byli, nie jesteśmy w stanie zmienić niektórych cech naszego psa. Z genami nie wygrasz. Z instynktem nie wygrasz. Są psy agresywniejsze od innych – trudna praca i nie zawsze da się z tym walczyć, zwłaszcza jeśli agresja jest wynikiem lęku. Są psy nadpobudliwe (modne słowo: reaktywne) – trudna praca i nie da się z takiego psa zrobić flegmatyka. Są psy z silniejszym od innych popędem łowieckim – trudna praca i nie uda się powstrzymać instynktu. Są psy nienastawione wcale na ludzi – trudna praca, spróbujcie złapać kontakt wzrokowy. I są wreszcie psy lękliwe – trudna praca i udaje się to łagodzić, ale o „wyleczeniu” z lękliwości nie słyszałam.
Oczywiście z takimi psami trzeba pracować, a nie usiąść z założonymi rękami, powiedzieć znienawidzone przez psich blogerów „on tak ma” i na tym poprzestać. Choć z drugiej strony  czasem zdarza się że pies tak ma i kropka.
Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że wiele artykułów, wiele autorytetów, i również wielu prowadzących różne programy behawiorystów, bardzo często podkreśla aspekt prawidłowego wychowania psa w bardzo niewłaściwy sposób, najczęściej i najwięcej mówiąc o błędach właścicieli, trochę mówiąc o predyspozycjach psów, niewiele mówiąc o charakterach psów i nic nie mówiąc o popędach psów. Chcąc nie chcąc „zwalają winę” za wszelkie niepożądane cechy psów na właścicieli. W rezultacie promowania programów i książek np. pana Millana, większość ludzi myśli, że wystarczy psa zdominować, nie puszczać przodem i w razie czego mówić „szzzzt!”, a wszystko będzie w porządku. No, a jeśli pies nie zachowuje się tak, jak w tych programach, to znaczy, że sobie nie radzisz z własnym psem, drogi właścicielu. Przyczepię się też do szkoleniowców pozytywnych. Znany i lubiany Zak George również uczy psy w bardzo schematyczny sposób, za każdym razem tryskając energią i rozdając smaczki naokoło, bez głębszej analizy przyczyn problemu. To znaczy może analizuje przyczyny, ale generalizuje i upraszcza skutki. Jego metody są świetne, pełne optymizmu i zazwyczaj działają, ale… Sorry Batory, ja na przykład nie jestem takim wulkanem energii ani nie zamierzam wykrzykiwać pochwał tonem najwyższego zachwytu przy każdej okazji. Ciekawe, co by zrobił taki Zak w zetknięciu z moim psem, który po pierwsze bałby się jego ekspresji, a po drugie nie wziąłby żadnego żarcia z jego ręki, a już zwłaszcza, gdy w pobliżu byłby inny pies. Ceniona przeze mnie Victoria Stilwell, z której porad można oczywiście czerpać garściami, pokazuje filmiki o tym, jak uczyć psa ładnego mijania innych psów. Problem w tym, że pies z filmu w porównaniu na przykład z moim psem praktycznie od początku nie zwracał aż takiej uwagi na innego psa. Nie skradał się, nie wyrywał ani nie warczał. Nie umiał też iść na smyczy, nawiasem mówiąc. Co prawda mnie też się w końcu udało jako tako opanować ignorowanie i ładne witanie, ale na pewno nie wyglądało to tak pięknie i nie było takie łatwe jak na tamtym obrazku.
 
Kto jest na wyższym stopniu wtajemniczenia i zna metodę BAT Grishy Stewart, ten pewnie również zauważył, że choć metodzie jako takiej nie można za wiele zarzucić, to pani Stewart nie pokazuje jej działania na psach problemowych, dla których metoda ta jest dedykowana. Gdy porównam jej nagrania z moim początkiem pracy z psem, mam wrażenie, że miałam psa tysiąc razy bardziej problematycznego niż te wszystkie z filmików. A mój piesek nie jest agresywny, tylko reaktywny/lękliwy i nie znajduje się wcale na końcu skali problematyczności. Co powiedzieć o naprawdę agresywnych psach? Ja sama nie stosowałam metody BAT z prostych powodów: nie mogłam pozostawić decyzji psu, ponieważ mój pies zawsze zdecydowałby się podejść do psa (w dodatku ze skradaniem) oraz początkowo nie było takiego dystansu, od którego mogłabym zacząć, bo suczka wyczuwała psy za horyzontem. Dopiero teraz, gdy pies jest o wiele bardziej wyciszony niż na początku, czasem sam zdecyduje, żeby zignorować psa i wąchać kwiatki. Wcześniej nie było takiej możliwości. No i obie z Nuk nie przepadamy za klikerem.
Co chcę przekazać w tym przydługim wywodzie? Otóż chcę powiedzieć, że przekopawszy cały Internet nie znalazłam ani jednego filmu, w którym ktoś pracowałby nad problemem agresji, również smyczowej, z psem agresywnym. No może Cesar Millan, ale tu akurat lepiej nie naśladować jego metod bez konsultacji z behawiorystą, a nawet po konsultacjach. Wszędzie widać u psów pewien rodzaj bardzo umiarkowanej ekscytacji, niewspółmiernie małej do prawdziwie problemowych psów, więc nawet w niewielkim stopniu nie ma to nic wspólnego z prawdziwym problemem. Również, że tak powiem, realni szkoleniowcy za bardzo się nie kwapią do pokazania, jak radzić sobie z psami w niekontrolowanym środowisku. Tłumaczą owszem, co i jak, należy zrobić, ale na placu, przy swoim psie. Za to większość szkoleniowców radzi puszczać psa przed sobą, pozwolić mu decydować, podchodzić do psa, klikać i nagradzać. Takie rzeczy robi się z psami bezproblemowymi. Pies lękliwy nie powinien chodzić przodem i decydować, co zrobi - nie dlatego, że nas zdominuje, lecz dlatego, że nie lubi wcale być zdany na siebie i woli liczyć na właściciela. Czuje się pewniej idąc z tyłu, jest uwolniony od konieczności podejmowania decyzji, a przez to bardziej zrelaksowany. I mniej skłonny do wszczynania awantur.
Rozumiem, że szkoleniowcy pokazują to wszystko ogólnie, na psach, które niekoniecznie mają jakieś poważne problemy, tylko po prostu nie zostały nauczone odpowiedniego zachowania. Jednak jeśli pod każdym postem, filmem pojawiają się komentarze, które wskazują, że takie metody nie działają na problemowe psy, to możliwe, że trzeba poszukać innych metod, a nie w kółko Macieju powtarzać swoje. Swoje, to znaczy, że metoda jest świetna, ale właściciel robi to źle. Co z tą całą wiedzą behawioralną, jeśli czegokolwiek by nie zastosować, na mojego psa nie działa? Czasami samo zastosowanie danej metody może podziałać na problemowego psa źle. Mieliśmy przykład takiej odwrotnej reakcji przy przytrzymaniu za szelki lub za obrożę. To akurat rady wprost ze szkolenia w psiej szkole, nie z Internetu. Pies zamiast się uspokoić, pobudzał się znacznie bardziej. Podobnie z barowaniem. Wpędziło mnie to w kłopoty, ale nie dlatego, że źle to stosowałam, na przykład za późno zaczynałam wydawanie jedzenia, ale dlatego, że to zaburzało komunikację zwierząt, a mój pies na przykład bardzo nie lubi mieć zaburzonej komunikacji. Trzecim poważnym problemem dotyczącym ignorowania obcych zwierząt okazało się wprowadzenie świętej zasady nie witania się z żadnym psem na smyczy. Stosowałam ten zakaz bardzo długo, a agresja smyczowa zamiast maleć pozostawała na tym samym poziomie, a może nawet delikatnie rosła. Dopiero, gdy zluzowałam zasady, pozwoliłam na krótkie witanie najpierw ze znanymi psami, potem z niektórymi dużymi psami, a w końcu też z niektórymi małymi psami, okazało się, że mój pies potrafi jakiegoś psa zignorować. Raz pozwalam, pochwalę za ładną reakcję, innym razem mówię nie, a pies, o dziwo, świetnie to rozumie i respektuje. A behawioryści powiedzą tu raczej zgodnie, że postępuję źle, bo pies nie powinien mieć wcale kontaktów na smyczy. Oczywiście w naszym przypadku również bardzo ważna jest konsekwencja, ale nie ta rozumiana w sposób: „never ever nie możesz witać się z psami na smyczy”, ale raczej ta rozumiana, że jak mówię „ok”, to możesz podejść, a jak mówię „nie”, to nie.
Po dwóch latach problemów z agresją smyczową odkryłam, że w przypadku mojego psa najlepiej za dużo nie robić w tym względzie. Nie zauważać za bardzo psów, nie stosować kompulsywnie barowania, nie za dużym łukiem mijać, nie za dużo do psa mówić. Krótko mówiąc, nie stosować tych wszystkich porad i nie wzorować się na pojawiających się jak grzyby po deszczu behawiorystach. Decydować za psa, czy może podejść, czy nie. Nie uciekać przed psami, nie zakazywać kontaktów na smyczy. Nie przykładać do tego aż tak dużej wagi. Oczywiście można tak robić, gdy pies tak naprawdę nie jest agresywny i po podejściu do innego nie wbije mu zębów w pośladek, bo to już zupełnie inna historia.
Resume:
Psy zmieniają się nieco z wiekiem, część cech może zaniknąć, część się wzmocnić, albo nowe mogą się pojawić. Psy mogą się zmienić po kastracji, po cieczce, po jakimś gwałtownym wydarzeniu.
Należy zdać sobie sprawę z faktu, że pies psu nierówny, że istnieją ogromne różnice między osobnikami w obrębie rasy, nie mówiąc już o różnicach międzyrasowych i nie zawsze dana metoda szkoleniowa podziała na każdego psa w taki sam sposób. Choć można psa wielu rzeczy nauczyć, to nie zawsze da się psa zmienić. Jego charakter, pobudliwość, flegmatyczność, bystrość, szybkość, to cechy, których nie zmienimy. Nie za bardzo też uda się wyciszyć popęd, można co najwyżej przekierować, ale o tym kiedy indziej.
Łatwego psa bez problemów człowiek może nauczyć prawie wszystkiego. Lecz to tak zwane trudne psy uczą ludzi najwięcej o swoim gatunku. Szkoda tylko, że tak rzadko bywają zrozumiane.
Tendencja w dążeniu do wychowania psa idealnego, przejawiające się zwłaszcza w reklamach  psich szkół, uderza we właścicieli psów trudniejszych i mniej skłonnych do posłuszeństwa absolutnego niż sheltie. Zrównuje się border colie z kaukazami, rottweilery z maltańczykami, uważając niesłusznie, że to tylko od właściciela zależy, jaki charakter będzie miał jego piesek.
 
I zostajesz, drogi właścicielu, na przykład z agresywnym, silnym rotkiem, z którego ogólnie akceptowanymi metodami pozytywnymi nie udało się zrobić łagodnego maltańczyka, zupełnie sam. Ewentualnie z poczuciem winy z własnej porażki szkoleniowej.
 
Otóż od właściciela zależy dużo, między innymi to, jak będzie kontrolował psa, czy za pomocą smyczy, kagańca czy komend. Ale charakter psa od właściciela nie zależy.
 
Naszą rolą jest zapewnić psu tak zwany dobrostan, czyli taki stan rzeczy, w którym psu dzieje się dobrze, a nikomu w jego otoczeniu nie dzieje się źle. Niemniej właściciel (ani behawiorysta) nie jest psim bogiem i nie zmieni w sposób magiczny psa lękliwego w odważnego, agresywnego w łagodnego, reaktywnego w flegmatycznego. Może jedynie zminimalizować lęk, agresję, wyciszyć nadaktywność. Pokazać psu zasady i reguły, zabronić pewnych zachowań, określić granice. Ale ta zmiana nie następuje w pół godziny, czasem nawet nie w pół roku, ba, pół życia psa może to potrwać.
Święte słowa napisała Zofia Mrzewińska w książce „Po obu końcach smyczy”: „To nieprawda, że każdego psa można w dowolny sposób ukształtować niczym plastelinę. Jeśli ktoś myśli inaczej, niech spróbuje odwołać teriera dopadającego właśnie szczura. Przez tysiące lat kojarzono psy tak, aby nasilić występowanie cech szczególnie przez człowieka pożądanych, dlatego rozmaite psy różnią się nie tylko wyglądem, ale i usposobieniem, i specyficznymi zdolnościami. Oczywiście dobry treser potrafi niemal każdego psa wyszkolić w zakresie podstawowego posłuszeństwa, jednak nie zrobi z husky stróża, (…) ani z charta przewodnika niewidomego”.
Dla lepszego rozeznania się w temacie polecam świetny artykuł na Psy i Ludzie http://www.psyiludzie.pl/plastelinki/, z którym powinna się zapoznać większość właścicieli psów i znaczna część behawiorystów również.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Agresja łowcza

    Agresja psów ma wiele przyczyn, począwszy od niewłaściwej socjalizacji, złych doświadczeń, przez lęki, obronę terytorium,...

Najchętniej czytane