czwartek, 19 grudnia 2019

Fajerwerki - kość niezgody





Zwierzęta boją się fajerwerków, głośnych imprez, wrzasków i petard. A ludzie raz w roku dają upust swojej żądzy zabawy i organizują huczne przyjęcia  w Sylwestra. Witamy Nowy Rok, żegnamy wiele zwierząt, zarówno domowych, jak i dzikich. Zwierzęta uciekają w panice, wpadają pod samochody, dostają zawału, a my nic – strzelamy sobie w najlepsze. Temat wraca jak bumerang co rok, a nic nie robi się w kierunku polepszenia dobrostanu zwierząt w tym trudnych dla nich czasie.


Ależ robi się, robi, powiecie. Niektóre miasta nie organizują przecież imprez plenerowych z fajerwerkami. Zastępują fajerwerki pokazem laserów. W ogóle nie organizują imprez. No niby tak, tylko jaki to ma sens?
Jaki to ma sens, jeśli praktycznie wszyscy strzelają na podwórku pod oknami? Nie będzie fajerwerków? No to sobie sami postrzelamy! Jaki problem zebrać drużynę, zakupić jakąś „bombę” czy inną „fontannę” i udać się na plac zabaw pod blokiem? A, i trzeba przetestować te bajery jak się ściemni, czyli od 16:00 do północy mamy czas na testy. A jak coś zostanie po Sylwku, to się wystrzeli w Nowy Rok, co tam.
Pokazy sztucznych ogni uświetniają różne święta i imprezy od stuleci. Pierwsze sztuczne ognie pojawiły się Chinach przed naszą erą. W Europie fajerwerki są znane od XIV wieku, a różnorakie imprezy z pokazami sztucznych ogni odbywają się od XVII wieku. Strzelanie w Sylwestra to tradycja, którą niełatwo będzie zmienić. Czy koniecznie trzeba ją zmieniać? A może lepiej ucywilizować?
Kolejne miasta w Polsce rezygnują z pokazu sztucznych ogni w Sylwestra. A ludzie lubią fajerwerki, to dla nas atrakcja i piękne widowisko. Nie wszyscy ludzie mają psy lub koty, nie wszystkich interesuje los dzikich zwierząt. Więc gdy tylko padnie hasło o Sylwestrze bez fajerwerków, podnosi się las rąk: a bo mój pies się nie boi, a mój kot przesypia, a moje dziecko chce pooglądać, a ja tam lubię i nikt mi nie zabroni. I w końcu klasyk: zajmijcie się czymś innym, tyle jest problemów, a wy ciągle o tych zwierzętach.
Są ważniejsze sprawy, to prawda. Ale w ten sposób można zamknąć każdą dyskusję na każdy temat. Jednak obraz społeczeństwa, jaki można wyłapać z komentarzy internetowych jest przerażający. Większości ludzi po prostu nie obchodzi los zwierząt. Albo problem ich nie dotyczy. Albo patrzą tylko na czubek własnego nosa, nie widząc skali problemu. No bo jeśli mój pies się nie boi, to po co zakazywać fajerwerków?
Jesteśmy egoistami. Dlatego nie liczę na zdrowy ludzki rozsądek ani nie wierzę w sukces apeli o niestrzelanie na dziko.
 
Jak to się ma do braku imprez z fajerwerkami w miastach?
Brak imprez z fajerwerkami w miastach nasila potrzebę strzelania gdzie popadnie i czym popadnie. I kiedy popadnie. Przez kogo popadnie. To typowy przykład wylania dziecka z kąpielą.
 
Nie jest to popularny pogląd, ale moje zdanie na ten temat jest takie: samorządy zamiast  rezygnowania z pokazów fajerwerków podczas Sylwestrów miejskich, powinny zakazać sprzedaży fajerwerków i materiałów pirotechnicznych w sklepach. Wprowadzić zakaz strzelania przez indywidualne osoby. Jednocześnie kontrolowane pokazy powinny się odbywać właśnie w trakcie miejskich imprez.
 
Co zyskujemy na takim rozwiązaniu?
 
Zyskujemy spokój. Nie ma strzelania dwa dni przed, dwa dni po Sylwestrze, nie ma strzelania w Sylwestra o 20.36 ani o 17:15. Jest jeden pokaz o północy i trwa powiedzmy 10 minut.  
Zyskujemy przestrzeń. Nie ma strzelania pod oknami, w lasach, na przystankach. Jest strzelanie na jednym placu w mieście.
Zyskujemy wysokie prawdopodobieństwo, że dzikie zwierzęta mogą się oddalić z miejsca wystrzałów – nie są otoczone fajerwerkami. Poza tym w ścisłym centrum miast jest ich zdecydowanie mniej niż na obrzeżach. 
Zyskujemy wiedzę na temat tego gdzie dokładnie i kiedy będą strzały, i możemy lepiej przygotować domowe zwierzęta na te przewidywalne 10 minut niż na te nieprzewidywalne dwa do czterech dni. 
Zyskujemy możliwość oglądania fajerwerków, gdy ktoś to lubi i mu się podoba. Takie zorganizowane pokazy są o wiele ciekawsze niż wystrzelenie kilkunastu rac pod blokiem.
Zyskujemy bezpieczeństwo – zagubiona petarda nie trafi nas przypadkiem w oko.
 
A co tracimy?
 
Zwierzęta, które mieszkają w ścisłym centrum, nadal są narażone na huk, choć tylko przez 10 minut, to jednak.
Nie możemy sobie poszpanować wypasioną 200-strzałową baterią zakupioną na bazarku.
No tak, tracimy prawo do samodzielnego strzelania, nazwijmy to po imieniu.
Nie rozerwie nam dłoni i nie będziemy musieli zbierać po ciemku palców z chodnika… a nie, to jednak zysk, nie strata.
 
Bilans zysków i strat wyszedł mi na korzyść organizowania kontrolowanych pokazów sztucznych ogni. Jak by nie patrzeć, zyskujemy więcej niż tracimy. Może czas przyjrzeć się sytuacji z takiej racjonalnej strony zamiast szukać pokazowych rozwiązań, które ładnie wyglądają w prasie, ale marnie rozwiązują problem.
 
Resume:
 
Tymczasem w prasie znów będzie tak:
Kolejne miasto rezygnuje z pokazu sztucznych ogni - brawo!
Kolejne dziecko straciło rękę podczas próby wystrzelenia racy - ojej, kto mu dał fajerwerki?!
Kolejny pies dostał zawału po wystrzale petardy pod nogami - należy zrezygnować z pokazów sztucznych ogni dla dobra zwierząt!

 

 
 
 


 

 

 

 


 

 

 

 


 


 

 

 

 

 


 


 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 


 

 
 

2 komentarze:

  1. Ja jestem przeciwnikiem sztucznych ogni, byłam nim nawet zanim zamieszkały w domu zwierzęta. Powinno się zakazać ich sprzedaży ze względów bezpieczeństwa i spokoju zwierząt i ludzi nie tylko w sylwestra, ale w ogóle w ciągu roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety większość ludzi uwielbia fajerwerki i nie da się wprowadzić całkowitego zakazu. Musimy szukać złotego środka i kompromisu.

    OdpowiedzUsuń

Agresja łowcza

    Agresja psów ma wiele przyczyn, począwszy od niewłaściwej socjalizacji, złych doświadczeń, przez lęki, obronę terytorium,...

Najchętniej czytane