Agresja psów ma wiele przyczyn,
począwszy od niewłaściwej socjalizacji, złych doświadczeń, przez lęki, obronę
terytorium, ochronę szczeniąt, aż po hulające w organizmie hormony. Ale agresja
łowcza jest czymś innym. To rodzaj agresji nieafektywnej, niespowodowanej
emocjami, związanej tylko z polowaniem. To naturalna cecha psa jako
drapieżnika.
Nienazwany problem
Problem nienazwany to problem
podwójny. Nie można o nim poczytać, nie można o niego zapytać, bo nie ma nazwy.
Wiemy, że coś jest nie tak, ale nie wiemy dokładnie co ani dlaczego? Nie umiemy
nazwać problemu, który jak najbardziej istnieje i można go opisać, ale nie
sposób go określić jednym czy dwoma słowami. Dla mnie takim problemem było
zachowanie Nuk polegające na namierzaniu, wypatrywaniu, skradaniu, zastyganiu w
bezruchu, w końcu na gwałtownym doskoku do „ofiary” czyli innego psa. Wiem, że być może dla
znawców tematu nie jest to takie trudne do określenia, ale byłam laikiem. Opisanie czy
pokazanie zachowania behawioryście też nie poskutkowało nazwą zjawiska. W
końcu, po przewertowaniu tematyki psich zachowań, udało mi się nazwać ów problem
po imieniu. Otóż, ta dam: jest to agresja łowcza. Teraz jest już z górki, powiecie,
można wygooglać, porównać z innymi psami, powiedzieć behawioryście, niech coś
poradzi. Nic bardziej mylnego.
Agresja łowcza to naturalne
zachowanie drapieżnika, polegające na tym, że instynkt każe mu wytropić,
namierzyć, gonić i złapać uciekającą ofiarę. Zachowanie to jest związane z
popędem łowczym, i może być mniej lub bardziej nasilone w zależności od stopnia
nasilenia wspomnianego popędu. Dla właścicieli psów stanowi to oczywiście utrapienie,
kolec w oku, zadrę w sercu i rysę na ambicji. Oczywiście dla tych właścicieli, którzy
widzą w tym problem… Są psy, które nie wykazują takiego zachowania. Oraz są
takie, które wykazują.
Agresja łowcza, w kontekście ciągłych tłumaczeń behawiorystów
i szkoleniowców, jakoby w kwestii wychowania psa wszystko zależało od
właściciela, jest sztandarowym przykładem obalającym ten mit. Millan tłumaczy,
że wszystko, co „złe” w psie, jest spowodowane przez nastawienie, brak wiedzy i
asertywności człowieka - pies cię
dominuje. Treserzy „starej szkoły” metod awersyjnych uważają, że pozwalasz psu wchodzić na głowę, musisz mu
udowodnić, że ty tu rządzisz, trzeba go zmusić do posłuszeństwa, a najlepiej
zadziała obroża elektryczna. Szkoleniowcy
pozytywni twierdzą zgodnie i prawdopodobnie często słusznie, że musisz bardziej
skupiać psa na sobie, nie masz właściwej więzi, a w ogóle to zamałosmaczków. Niestety w przypadku
agresji łowczej to tylko słowa, słowa…
Cóż, trochę czasu mi zajęło
odkrycie, że żadne z tych podejść nie ma większego sensu odcięte od kontekstu
istnienia instynktów psa jako zwierzęcia drapieżnego, które, gdyby nie dać mu
michy chrupek, w środowisku dla siebie naturalnym, polowałoby na ofiarę.
Powiecie, że psy są udomowione i dla nich naturalne jest wcinanie chrupek z
michy. Na pewno niektóre nie posiadają silnego instynktu łowieckiego i nie
polują na wszystko, co ucieka, ale te, które jednak silny instynkt łowiecki
mają – często wzmacniany przez ludzi w ramach hodowli w konkretnym celu -
wykazują agresję łowczą.
Agresja psów ma wiele przyczyn,
począwszy od niewłaściwej socjalizacji, złych doświadczeń, przez lęki, obronę
terytorium, obronę szczeniąt, aż po hulające w organizmie hormony. Ale agresja
łowcza jest czymś innym. To rodzaj agresji nieafektywnej, niespowodowanej
emocjami, związanej tylko z polowaniem. Niemniej sama pogoń i ewentualne
złapanie uciekającego obiektu jest zachowaniem samonagradzającym i oczywiście
wyzwala silne (pozytywne) emocje u psa. Innymi słowy, jeśli chodzi o ten typ
agresji, nasze postępowanie z psem, szkolenie, budowanie więzi nie ma tak
dużego znaczenia, jak się nam wydaje. Nie ma dużego znaczenia ani prawidłowa,
ani niewłaściwa socjalizacja. Nie odgrywają roli techniki szkoleniowe ani nie możemy
sami „zepsuć psa” w tym zakresie. To jest instynkt.
Moim zdaniem, a nie jestem
behawiorystą, po prostu z uwagą obserwuję psy, jest to rodzaj agresji
najtrudniejszy do wyplenienia, ponieważ człowiek, choćby nie wiem jak był
asertywny, dominujący, nie wiem jak by psa karał lub nagradzał, nigdy nie
będzie w tym wypadku na pierwszym miejscu. Pies o nim zapomni. Nie wygramy z
zapachem sarny u psa z silnym instynktem łowieckim. Musimy być szybsi,
czujniejsi, zadziałać zawczasu. Uniemożliwić skradanie. Zablokować pogoń. Nie
pozwolić na schwytanie zdobyczy.
Agresja łowcza Nuk
Jak się to ma do Nuk? Wszystkie
„złe” cechy mojego psa łącznie z jej reaktywnością wynikają z czegoś zupełnie
dla niego naturalnego – z instynktu łowieckiego. Wszystkie, co do jednej.
Początkowo myślałam, że dużo ma tu do czynienia lęk, braki socjalizacyjne,
strach przed ludźmi. Na pewno to też, bo
doświadczeń jej się uzbierało, ale gdy się temu przyjrzeć bliżej, to okazuje
się, że Nuk po prostu poluje na to, co się szybko porusza. Uruchamia się u niej
łańcuch łowiecki.
Łańcuch łowiecki: tropienie –
wpatrywanie - podkradanie - pogoń – chwytanie – rozszarpanie*
Zwykle psy nie realizują pełnego
łańcucha łowieckiego, ale mają wzmocnione i osłabione jego poszczególne elementy,
w zależności od tego, do czego konkretne rasy zostały wyhodowane. Jeśli ma się klasycznego
wiejskiego kundelka, to trudno go podpiąć pod którąś z ras, ale mój pies ma
tzw. pełny łańcuch łowiecki. Czyli jak terier. Na szczęście nie kończy rozszarpaniem,
co jest jedynym pozytywnym aspektem w tym zachowaniu. Niemniej złapany piesek,
choć fizycznie nic mu się nie dzieje, jest bardzo mocno przestraszony, bo całe
spektrum tego zachowania, z warczeniem i trzymaniem łapami, wygląda jakby Nuk
naprawdę chciała go rozszarpać. Dla niej to rodzaj zabawy, ale dla innego psa
nie. I dla mnie również nie, rzecz jasna. Taka przygoda, czyli złapanie
uciekającego pieska, zdarzyła nam się tylko dwa razy, gdy jeszcze nie
widziałam, że Nuk może się tak zachować. Ani razu drugiemu psu nic się fizycznie
nie stało, nie miał nawet zadrapania. Jednak gdyby nie moje oczy naokoło głowy,
sądzę, że byłoby tak co spacer.
Nuk tropi dziki i wiewiórki. Aż
drży z podniecenia na widok sarny. Nuk widzi psa/inne zwierzę i od razu –
wpatrywanie - podkradanie – dobieganie – skok. W zabawie. Chyba, że pies się
wystraszy i zacznie piszczeć, uciekać lub próbuje ją gryźć, tak jak w tych dwóch
wspomnianych przypadkach, to wtedy złapie i przytrzyma. Wszystkiego tego
zabraniam, gdy tylko widzę pierwsze symptomy, ale to walka z wiatrakami. Gdy tylko
poczuje luz, lub gdy mnie nie ma w pobliżu, hulaj dusza. Długo nie wiedziałam,
dlaczego jedne psy tak traktuje, a do innych podchodzi normalnie i na luzie.
Otóż Nuk poluje na małe, wystraszone, piskliwe psiaki, ponieważ prawdopodobnie nie
uważa ich za psy, ale za zdobycz/zabawkę. I nie chodzi tu tylko o samą wielkość
psa. Znamy chiłałę, który świetnie się z Nuką bawi. Chodzi o to specyficzne,
lękliwe zachowanie psów, które nie CSują, nie kładą się na plecach, nie bawią
się i nie rozumieją zaproszenia do zabawy, tylko od razu piszczą i uciekają.
Dotarło do mnie, że zachowują się jak… koty, wiewiórki, małe gryzonie. Porównajcie
sobie zdjęcie szpica miniaturowego z wiewiórką.
Nie twierdzę, że pies nie wie, co jest czym, ale uważam, że podobna wielkość,
wygląd, plus zachowanie może już działać na psie instynkty.
Czy tak wygląda demon polowania? Typowy kanapowiec przecież. |
No dobrze, wiem już na czym polega problem. Powiedzmy, że wiem, na czym stoję. Rozgryzłam mojego psa. Mam poczucie odkrycia Ameryki. Ale co z tego wynika? Jak pozbyć się takiego zachowania, jak nauczyć psa ignorowania ewidentnej zdobyczy? Czy w ogóle da się to zrobić, a jeśli już, to jak? Wszyscy, co się znają na psach, odpowiedzą chórem: przywołanie, odwołanie, gwizdek. Wypracować na 100 %. Otóż, coś takiego nie istnieje. Jeśli założymy, że kiedykolwiek opanujemy odwołanie w 100 %, to po nas. Przy psie z silnym instynktem łowieckim możemy nigdy nie osiągnąć takiego stanu. Uważam, że nie wszystkie psy da się tak wyszkolić. Można za to zapobiegać, czyli zawczasu zareagować, uniemożliwić pogoń. Kluczem do wszystkiego jest posłuszeństwo. Położenie nacisku na komendy zabraniające, które u nas są dobrze egzekwowalne w szerokim zakresie zakazów, ale w obliczu pogoni za wiewiórą czy pieskiem leżą i kwiczą.
Szkolenie, hej szkolenie. I błędy.
Ostatnio dużo ćwiczymy. Ćwiczymy
i ćwiczymy. Szkolimy i szkolimy. A mimo to mój pies jest daleki od ideału. Albo
inaczej, jest daleki od przeciętności, za którą uważam luźno biegające, bawiące
się pieski, które nie ganiają rowerów i nie straszą małych psów. I nie chodzi
mi tu o maltańczyki czy buldożki, tylko o beagle, setery, posokowce. Mówiłam
już, że ostatnio coraz więcej ćwiczymy? Nuk jest rewelacyjna w trybie
szkoleniowym. U behawiorysty nawet nie pokazuje swoich spektakularnych
zachowań, jest posłuszna, ładnie wykonuje polecenia. Jest w y s z k o l o n a.
Reaguje na moje komendy słowne oraz gesty. IDEAŁ. W domu też nie przysparza
kłopotów, nie niszczy, nie sępi jedzenia, śpi sobie, odpoczywa, przytula się do
nas. Na spacerze nie ciągnie na smyczy
(w końcu), nie ogląda się nawet za biegaczem czy rowerzystą.
Ale luzem… Nie ucieka, daje się
przywołać, pilnuje się człowieka, odwołuje się od dzików, nie gania już ptaków,
samochodów i bawi się z psami oraz – da, dam -
poluje na małe psy. Tak, w końcu to nazwałam, to nie jest dominacja ani
zabawa. Ani nie do końca agresja. To agresja łowcza związana z polowaniem.
Popełniłam kilka błędów, których bym
nie popełniła, wiedząc od początku, że w moim domu zamieszka demon polowania i
prędkości. I nie czytając Internetów. Jednym z błędów był aport piłki, którego elementem
jest pogoń. Taka zabawa jest dla psa bardzo fajna, ale uczy, że gonienie szybko
poruszającego się przedmiotu jest m e g a. Drugim błędem było dawanie psu
zabawek z piszczałką. Pies powinien wiedzieć, że jak coś zapiszczy, to należy z
pyska wypuścić, a nie memlać to i piszczeć tym przez kwadrans. Trzecim błędem
była zabawa z szarpakiem, która nauczyła Nuk ganiania kudłatych stworzeń.
Kojarzycie internetowe poradniki pt. W co się bawić z psem na spacerze? Uważajcie
przy psach z silnym popędem łowczym. Co ciekawe, niektóre osoby polecają zabawę
szarpakiem jako sposób na odwrócenie uwagi od innego psa przy oduczaniu agresji
smyczowej… Sama w tym celu stosowałam
szarpak. Cóż, trzeba z tym uważać.
Część łowczych zachowań mojego
psa została wyeliminowana, m.in. pogonie za samochodami, rowerami, dziećmi,
ptakami, dzikami. Udało się też wyciszyć skradanie do innych psów. Udało się
poprawić posłuszeństwo i przywołanie.
Teraz, gdy lepiej rozumiem
zachowanie mojego psa, być może uda się wyplenić także to polowanie na małe
psy, ale będzie ciężko, bo to przecież zdobycz w zasięgu łapy i na drzewo nie
ucieknie. Mówiłam, że mam bardzo szybkiego psa? Nie mogę liczyć, że czegoś nie
dogoni albo się zmęczy.
Na pewno znajdą się tu jakieś myszy albo nornice... |
Resume: Pamiętajmy, że psy z silnym instynktem łowieckim nie
powinny się bawić piszczącymi zabawkami. Możliwe, że żadne psy nie powinny mieć
piszczałek. W przypadku psich łowców lepiej uważać z szarpakiem, który przypomina
zwierza. Niektórzy uważają, że zabawy szarpakiem wywołują agresję, co samo w
sobie nie jest prawdą. Ale szarpak dla psa pokroju Nuk nie powinien przypominać
sierści ani być wykonany z naturalnych materiałów pochodzenia zwierzęcego. Nie
ulżymy w ten sposób psiemu instynktowi, a możemy pobudzić go bardziej. Lepiej
nie przedawkować aportu w postaci ganiania za piłką, bo można samemu przyczynić
się do wzmocnienia pogoni. Musimy też uniemożliwiać takim psom pogoń za
zwierzyną, bo gdy się w tym rozsmakują, to koniec. Sądzę, że takie psy powinny
być socjalizowane z mniejszymi od siebie, bo inaczej mogą je postrzegać jako
ofiarę; socjalizacja i zabawa nie mogą jednak polegać na gonitwie. Wszystko pod
kontrolą. Uważam, że musimy mieć oczy
naokoło głowy i zapobiegać niechcianemu zachowaniu, bo odwołanie, choć czasem zadziała, to częściej
może nie zadziałać. Pamiętajmy, że takie zachowanie psa jest jak najbardziej
zgodne z jego drapieżną naturą. Niemniej musimy je korygować, jeśli chcemy żyć
w harmonii z naszym psem i pomeranianem sąsiadów.
A wszystko to piszę w oparciu o
obserwację mojego wyjątkowo hardkorowego pod tym względem psa, który jednak nie zranił żadnego zwierzęcia ani człowieka. Jeśli macie podobne lub gorsze kłopoty,
pamiętajcie, że każdy przypadek jest inny i wymaga osobnego podejścia, wnikliwej
obserwacji i konsultacji z behawiorystą.
*Więcej o łańcuchu łowieckim m.in.
tutaj: https://zamerdani.pl/lancuch-lowiecki-i-juz-wiadomo-czemu-pies-lubi-za-czyms-pogonic/
Ja gdybym odstawiła Tajdze zabawki, aport i szarpaki to dopiero by się jej instynkt łowiecki wymknął spod kontroli. A tak to "polujemy" sobie razem i pies ma zaspokojone potrzeby a nasza więź jest silniejsza. Co pies to inne podejście jest potrzebne. Każde wyciszanie czy przymusowy przestuj w aktywności (np. kontuzja) równa się frustracja wywalona w kosmos i kumulacja energii, która znajduje ujście w najgłupszych akcjach.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Jednakże z tego, co pamiętam, Twój pies niespecjalnie lubi inne psy, a woli aktywność z ludźmi. U Nuki było odwrotnie, początkowo istniały tylko psy, więc chciałam nauczyć ją bawić się i spędzać czas ze mną. Niestety w niewłaściwy sposób. To znaczy być może właściwy dla innych psów, ale dla niej nie. Oczywiście, każdy pies jest inny i wymaga nieco innego podejścia. Dlatego, jeśli założymy od samego początku, nie znając jeszcze psiaka, że szkolimy tak i tak, bawimy się tak i tak, to na pewno nie ominą nas błędy. Poniewczasie uważam, ze najpierw należy poznać psa, zbudować relację, a nie od razu rzucać się na szkolenie i zabawy. Nie wiem, jak z instynktem łowieckim u Tajgi, ale Nuka potrafiła złapać wiewiórkę, przegonić dzika i naprowadzać w moją stronę zające. Skradała się do każdej potencjalnej ofiary, w tym do małych psów. Goniła za każdym rowerem, samochodem, hulajnogą. Po wejściu do lasu od razu łapała tropy zwierząt. Aport w najgorszym wypadku podbija te popędy, a w najlepszym uspokaja. Pierwsze dwa zdania Twojej wypowiedzi to mantra, którą słyszałam od większości behawiorystów, ale u nas to nie pomogło. W końcu jedna behawiorystka powiedziała: uspokójcie zabawy, nie nakręcaj jej. Trzeba było zdecydować, kogo posłuchać.
OdpowiedzUsuńpies,jak każdy inny gatunek, ma swoje indywidualne cechy,uważam się za zaklinaczkę psów,lecz mój gończak ma faktycznie instynkt łowiecki, coraz bardziej to pokazuje,a mam syna dziewięcioletniego,naprawdę słychać powarkiwanie inne do mnie i syna,mimo wszystkich dotychczasowych szkokeń,im pies starszy,tym bardziej budzi me wątpliwiści odnośnie bezgranicznego zaufania,to pierwszy taki gończak w moim życiu.Być może uczulam się na ochronę dziecka,lecz,po raz pierwszy stwierdzam,że pies to pochodna wilka,obserwujmy stale i uczulajmy się na każde zachowanie psa,nie zabawki typu maltańczyk,lecz psa, bo my je coraz bardziej rozpieszczamy,a one bardziej i bardziej chcą być łowcami, podpisuję się pod artykułem!!!
OdpowiedzUsuńTak, psy są łowcami. Ale z tym warczeniem na syna to może być inaczej -pies komunikuje czego sobie nie życzy. Nuk na przykład ogólnie dużo warczy, ale nie na nas, tylko w zabawie z innym psem. Gdy jej się zdarzało zawarczeć na córkę, to była to jej korekta. Córka chciała np. przenieść śpiącego psa w inne miejsce. I pozwalałam psu na na to. Uważam, że pies ma prawo powiedzieć, co mu się nie podoba. Mimo to jestem pewna, że Nuk nie skrzywdziłaby nikogo z nas. Ale każdy pies jest inny.
UsuńPsia pasja na wyciągnięcie kliknięcia! Odkryj nasz blog pełen porad, zabawnych historii i miłości do czworonogów. Razem tworzymy psie szaleństwo! https://nasze-psy.pl/psie-sporty/plac-zabaw-dla-psow-jak-korzystac/
OdpowiedzUsuń